Data: 26 czerwca 2012
Rodzisz się w Ugandzie. W wieku 7 lat wraz z matką – Francuzką - i ojcem – Chińczykiem - przeprowadzasz się na paryskie imigranckie przedmieścia. Tam, jako nastolatek, pomagasz somalijskim uchodźcom przystosować się do życia w nowym kraju. Rozumiejąc okrucieństwo konfliktów zbrojnych w Afryce, zaciągasz się do armii, gdzie przez następne 5 lat rozprowadzasz szczepionki w miejscowych hospicjach. Wiesz, że do niesienia pomocy poszkodowanym dzieciom również na innych frontach niezbędne jest rozszerzenie sieci zaopatrzenia. Brak kompetencji uniemożliwia Ci skuteczne zarządzanie dystrybucją. Co robisz? Jednym rozwiązaniem jest przystąpienie do programu MBA.
Kto wchodzi do gry?
Jakkolwiek abstrakcyjne może się to wydawać, wstąpienie w szeregi studentów osławionego Master of Business Administration na najbardziej prestiżowych uczelniach świata nie jest dziś przywilejem dostępnym jedynie dla wąskiego grona zamożnej inteligencji. Choć na pierwszy rzut oka statystyki wyglądają zniechęcająco, a odsetek niepomyślnych aplikacji znacząco przewyższa te zakończone powodzeniem, najczęstszym powodem porażki jest niedostateczne przygotowanie się do złożonego procesu rekrutacji. Oceny uzyskane na studiach, wyniki testów językowych (TOEFL) i GMAT, rekomendacje od przełożonych, doświadczenie zawodowe, rozmowy kwalifikacyjne i (zgodnie uznawane za najbardziej uciążliwe) eseje stanowią kryteria decydujące o tzw. „być albo nie być” kandydata. Zasady przyjęcia wymagają od ubiegającego się pełnego zaangażowania oraz poświęcenia dużego nakładu czasu. Pracę nad moją aplikacją rozpocząłem na wiele miesięcy przed wyznaczonym deadlinem. Lwią część przygotowań pochłonęło ciągłe udoskonalanie wypracowań – aby zasięgnąć możliwie największej liczby opinii, niejednokrotnie konsultowałem się z absolwentami amerykańskich szkół biznesowych. Konstruktywna krytyka przyniosła efekty - ostateczna wersja tekstów diametralnie różniła się od początkowej. Wielotygodniowy wysiłek stał się przepustką do najbardziej rozpoznawalnej uczelni świata – opowiada Karol Bach, alumn Harvard Business School.
Równie istotnym elementem podania są rekomendacje, będące dla rekrutera zewnętrznym źródłem informacji dotyczących kwalifikacji. Przygotowanie referencji wymaga od protegującego i czasu, i przemyśleń, toteż opinia kogoś na średnim szczeblu, kto współpracował z nami przez dłuższy okres, zna nasze mocne i słabe strony oraz aprobuje decyzję podjęcia studiów, będzie bardziej wartościowa niż zdanie mijanego jedynie w korytarzu CEO czy nauczyciela akademickiego.
Najważniejsze, aby wszystkie części składowe aplikacji tworzyły logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Kandydat musi w taki sposób opisać swoją „story”, najlepiej unikatową, aby przekonać, że studia MBA są brakującym puzzlem, który umożliwi mu złożenie zawodowej układanki w całość – podsumowuje absolwent Columbia Business School, Jan Stypułkowski.
A może to właśnie Ciebie szukają rekruterzy?
Jak więc rzucić komisję na kolana? Sukcesu nie zagwarantuje ani rząd piątek w indeksie, ani gablota uginająca się pod ciężarem naukowych trofeów. Idealnym kandydatem będzie za to osoba posiadająca wyraźne zdolności przywódcze. Jeśli dodatkowo potrafisz wykorzystać swoje interdyscyplinarne doświadczenie oraz niekonwencjonalne podejście do rozwiązywania problemów, nawet przejście pod drabiną w piątek trzynastego nie przeszkodzi Ci w przeforsowaniu swojej kandydatury.
O cechach takich jak charyzma, pracowitość, pragnienie autorozwoju, czy komunikatywność, nie trzeba chyba wspominać. Ambitni zdają sobie sprawę z ich nieodzowności; inni nie aplikują na MBA.
The MBA side of life
Ze względu na swój innowacyjny charakter, trwające zwykle dwa lata podyplomowe studia menedżerskie stanowią nie lada wyzwanie dla przyzwyczajonych do polskiego systemu edukacji uczestników. Program jest niezwykły pod wieloma aspektami, począwszy od elitarnego składu pedagogicznego, przez rzadko spotykane interaktywne podejście do kursów, aż po selekcję studentów, stanowiących egzotyczną mieszankę narodowości, doświadczeń zawodowych i osobowości. Na pierwszych zajęciach zostaliśmy podzieleni na sześcioosobowe grupy, w których docelowo mieliśmy pracować przez następny rok. Współpraca z jednostkami o całkowicie odmiennym backgroundzie, kompetencjach, a co za tym idzie, punkcie widzenia, kształtuje cechy niemożliwe do nabycia w trakcie tradycyjnego nauczania. Będąc w jednym teamie przykładowo z singapurskim wojskowym, bankierem inwestycyjnym z Londynu, kapitanem morskim z Indii, japońskim eksporterem wiśni oraz założycielem sieci telekomunikacyjnej w Afryce, trzeba stale przezwyciężać różnice wynikające z indywidualnych postaw, chcąc wypracować wspólne stanowisko podczas rozwiązywania case’ów – komentuje Marcin Nedwidek, były student London Business School, a dziś konsultant w The Boston Consulting Group.
Wysokie koszty uczestnictwa w programie, jego czaso– i pracochłonny charakter oraz wszechobecny duch zdrowej rywalizacji dodatkowo motywują do aktywności zarówno poza zajęciami, jak i podczas nich. Dominika Zbychorska, absolwentka HBS: Ponieważ 50% oceny końcowej za zajęcia to Twój udział w dyskusjach, rzadko zdarza się, aby studenci przychodzili nieprzygotowani lub nie zabierali głosu. Profesorowie są wymagający, z drugiej strony jednak obdarzają słuchaczy wysokim kredytem zaufania – egzaminy zdawane na ławce w parku czy w domu są na porządku dziennym. W ciągu dwóch lat spędzonych w Bostonie zdążyłam zaprzyjaźnić się z członkami rodziny wykładowcy - byłego prezesa hiszpańskiego banku, którzy znali od podszewki mnie oraz całą moją sekcję. O nadzwyczajnej więzi na linii uczeń – nauczyciel obrazowo opowiada również Karol Bach. Najciekawsze zajęcia, o jakich słyszałem, profesor poprowadził niemal bez użycia słów. Znał poglądy uczestników na tyle dobrze, że potrafił być moderatorem dyskusji i doprowadzić ją do pożądanego finału, wskazując jedynie kolejnych mówców.
Dla każdego coś miłego
Bogata oferta kursów, światowej klasy kadra pedagogiczna, liczba działających na kampusie organizacji studenckich, wysoka pozycja na listach rankingowych… Na co zwracać uwagę, podejmując decyzję o wyborze uczelni?
Myślę, że nie istnieje na świecie uniwersalna „szkoła idealna”. W zależności od indywidualnych oczekiwań, wybór placówki może być całkowicie różny. Miłośnik finansów będzie najprawdopodobniej skłaniał się w kierunku Wharton lub Columbii, natomiast poszukiwacz tzw. „brandu” na pierwszym miejscu postawi Harvard. Aplikant pragnący rozbudować sieć kontaktów w Europie świadomie wybierze INSEAD, podczas gdy student LBS doceni jego międzynarodowość przy jednoczesnym położeniu w centrum metropolii - zauważa Jan Stypułkowski.
Czynnikiem decydującym o wyborze z pewnością nie powinny być wyłącznie rankingi. Różnorodność ocenianych kryteriów oraz publikatorów prowadzi do powstawania rozbieżności pomiędzy zajmowanymi przez szkołę lokatami, co z kolei może wprowadzać czytelnika w dezorientację. Co więcej, coraz częstszą praktyką wśród wiodących uniwersytetów jest wykorzystywanie zestawień do kreowania zjawiska samospełniającej się przepowiedni. Naturalnie, właściwie zinterpretowane rankingi spełniają swoją rolę jako jedno ze źródeł informacji , nie zastąpią jednak samodzielnie przeprowadzonej analizy. W celu uzyskania możliwie miarodajnej opinii warto we własnym zakresie odwiedzić kampus, wziąć udział w wykładzie, czy zasięgnąć rady znajomych alumnów.
Inwestycja w siebie - czy opłacalna?
Skoro już wybór uczelni mamy za sobą, jak zdobyć fundusze na tę wcale niemałą inwestycję? Decydując się na edukację na najbardziej prestiżowych uczelniach świata, musimy liczyć się z kosztami rzędu $50.000 za rok nauki. Kwota wystarczająca, aby ostudzić zapał przeciętnego polskiego studenta marzącego o nauce za oceanem. Co zaskakujące, to właśnie na temat aspektu finansowego wyjazdu nasi rozmówcy wypowiadają się z największym spokojem.
Wraz z wzrastającym popytem na studia MBA zwiększa się też gama możliwości pozyskania kapitału na ich sfinansowanie. Ze strony uniwersytetu możemy oczekiwać wsparcia w ramach programu fellowship – jednorazowego stypendium w wysokości zależnej od uzyskiwanych dochodów. Dużą popularnością cieszą się również kredyty studenckie spłacane dopiero po przekroczeniu określonego progu zarobków. Zatrudnieni w międzynarodowych korporacjach – bankach i firmach konsultingowych - mogą skorzystać z oferty pokrycia części kosztów kształcenia przez pracodawcę, jednocześnie obligując się do kontynuowania pracy w dotychczasowym zakładzie po ukończeniu programu. Ciekawą, jednak wciąż rzadko spotykaną formą zdobycia środków, jest zwrócenie się o pomoc do potencjalnego sponsora (osoby indywidualnej bądź instytucji). Patroni coraz częściej oferują wyróżniającym się osobowościom wsparcie finansowe, nie oczekując zwrotu zainwestowanego kapitału.
Nieliczni, próbując poprawić swoją sytuację materialną, podejmują się dorywczych prac. W krótkim jednak czasie przekonują się, iż pogodzenie intensywnego toku studiów z obowiązkami zawodowymi, graniczy niemal z cudem.
The value of an MBA graduate
Jedną z niewątpliwie największych zalet posiadania dyplomu o globalnej renomie jest jego wartość w oczach pracodawcy – uznawany na całym świecie certyfikat uważa się za gwarancję umiejętności i wiedzy. Powszechna rozpoznawalność programu sprawia, że obecnie MBA stanowi markę samą w sobie. Choć przesadą byłoby stwierdzenie, iż jest on błyskawiczną trampoliną do sukcesu, nie sposób zaprzeczyć, że dla osób celujących w zagraniczne rynki pracy ukończenie studiów będzie kamieniem milowym na zawodowej drodze.
W korporacjach z jasno wytyczoną ścieżką awansu tytuł MBA, przynajmniej w początkowym okresie, nie wpływa bezpośrednio na prędkość rozwoju kariery. Z całą pewnością mogę jednak przyznać, że wraz z uzyskaniem dyplomu moje życie zawodowe nabrało znacznie szybszego tempa – diametralnie zwiększył się poziom odpowiedzialności i zakres obowiązków. Wiem jednak, że największe korzyści są odczuwalne dopiero w perspektywie 10-15 lat - przekonuje Dominika Zbychorska.
Zarobki statystycznego Master of Business Administration znacznie przewyższają średnią krajową jeszcze przed jego przystąpieniem do programu, dla absolwentów mogą dodatkowo wzrosnąć o kolejne 60 – 200% (mowa o topowych szkołach biznesowych).
Co z tą Polską?
Uwadze spostrzegawczego czytelnika z pewnością nie umknął brak choćby jednej wzmianki na temat rodzimego rynku studiów MBA. Podobnie jak w wielu innych dziedzinach, i w tej Polska nie jest najmocniejszym ogniwem. Winy za taki stan rzeczy nie ponoszą jednak poszczególne uczelnie. Te bowiem, mimo prób dorównania zachodnim rywalom, natrafiają na bariery w postaci wciąż przestarzałego i mało efektywnego systemu kształcenia. Atrakcyjności nie dodaje im również niski wskaźnik umiędzynarodowienia oraz mała popularność wśród najbardziej ambitnych kandydatów, którzy, licząc na wysoką stopę zwrotu z inwestycji, perspektywicznie wybierają studia w renomowanych zagranicznych instytucjach.
Nasi rozmówcy zauważają, iż wielu potencjalnych kandydatów z Polski walkę o pozycję na liście studentów przegrywa już na starcie – powodem nie jest jednak nieodpowiadający światowym standardom poziom aplikacji, lecz w zasadzie ich brak. Jest to zaskakujące, jeśli weźmiemy pod uwagę nasze położenie geopolityczne i związany z nim pierwiastek egzotyczności, który niewątpliwie przemawia na naszą korzyść. Choć w oczach obcokrajowców Polska nie jest obecnie krajem „zza żelaznej kurtyny”, to nasza bogata historia sprawia, że jesteśmy mile widziani w szeregach studentów edukacyjnych gigantów.
Strach przed niepowodzeniem, skomplikowane procedury wyjazdowe i słaba promocja na polskim rynku przyczyniają się do tego, że rodaków uczących się na prestiżowych zagranicznych uniwersytetach policzyć można niemal na palcach jednej ręki.
Nie tylko biznes
A szkoda. Bo benefity wynikające z udziału w programie to nie tylko dyplom, międzynarodowe uznanie i awans zawodowy. MBA nie jest bowiem jedynie środkiem do celu, ale i celem samym w sobie. Rozwój kompetencji miękkich, udoskonalenie umiejętności interpersonalnych, czy rozbudowanie sieci kontaktów są wypadkowymi dwuletnich zmagań intelektualnych.
Tak, niewątpliwie kurs ma wiele mocnych stron. Jednak nie oszukujmy się. Kto po wyczerpującej pracy na stanowisku kierowniczym zwyczajnie nie marzy o ucieczce do relatywnie beztroskiego świata studenckiego życia? Nie bez kozery absolwenci porównują wyjazd do cudownej odskoczni od szarej codzienności. Powracają szalone studenckie eventy, spotkania z inspirującymi postaciami, niezapomniane podróże z przyjaciółmi ze szkolnych ław. Nigdy przed przyjściem na Harvard nie przypuszczałabym, że będę uczestniczyć w hinduskim weselu, gdzie pan młody wjeżdża do pałacu w Indiach na… słoniu – wspomina Dominika.
Czterysta dorosłych ludzi maszerujących głównymi ulicami Londynu w przebraniu świętego Mikołaja? Spokojnie, to tylko uczniowie London Business School.
MBA jest idealną platformą do odważnych zmian zawodowych. Jeśli chcesz wybrać popularną dla studentów MBA karierę w konsultingu strategicznym lub bankowości inwestycyjnej, marzy Ci się założenie technologicznego start-up’u wspieranego przez Venture Capital, przewodniczenie fundacji niosącej pomoc chorym na AIDS, czy też organizowanie ekspedycji na biegun północny, z pewnością spotkasz na swojej drodze towarzyszy oraz nauczysz się rzeczy, które pomogą Ci to osiągnąć – relacjonuje Marcin Nedwidek.
Studia MBA uchodzą za najdroższe studia świata. Jeśli jednak uważasz, że dyplom, przyjaźnie na całe życie, dwa lata wolności oraz szansa na duże pieniądze są warte tej ceny, to MBA jest właśnie dla Ciebie. Jeśli nie - proszę, zajmij się czymś innym.