English info

Miasto na końcu Europy

Autor: Tomasz Kosno

Data: 10 listopada 2010

Lizbona to miasto niezwykłe. Pod każdym względem. Kiedyś powiedziano mi, że tak naprawdę na świecie są dwa piękne miasta - Lizbona i Barcelona. Jednakże mogąc porównać oba z nich, miano "iberyjskiej perły" zarezerwuję dla stolicy Portugalii.

lisbona

Przeżyłem tam cały semestr studiów i mimo to, nie jestem pewien, czy niniejszy artykuł odda chociaż małą cząstkę atmosfery miasta. Raczej jest to mała przystawka, mająca zachęcić do głównego dania, czyli wizyty w Lizbonie.

Uroki dnia codziennego

Wszystko zaczęło się pod koniec stycznia bieżącego roku. Nie jestem fanem ujemnych temperatur, także od razu polubiłem portugalską zimę. Niestety, musiałem przekonać się przy tym do deszczu, który pada tam z taką częstotliwością, jak u nas śnieg. Mimo wszystko nie zawaham się porównać tamtejszej zimy do naszego przedwiośnia.

Ale tu uwaga! Portugalczycy nie widzieli do niedawna potrzeby wyposażenia mieszkania w instalacje centralnego ogrzewania. Teraz to się zmienia, ale montują je tylko w nowobudowanych apartamentowcach. Ten luksus jest niezbyt powszechny wśród lokali wynajmowanych przez stypendystów różnego rodzaju programów wymian studenckich, dlatego też błogosławiłem właścicielkę mieszkania za wyposażenie go w grzejniki elektryczne.

Uwaga po raz drugi! Nie wszystkie pokoje posiadają okna na zewnątrz budynku. Co prawda sprawdziłem i pomieszczenia bez okien występują w małym procencie wynajmowanych lokali, ale nie na tyle nikłym, by niektórzy moi znajomi nie mieli przyjemności przekonać się na własnej skórze, czy nie cierpią na klaustrofobię.

W Portugalii bardzo popularne jest najmowanie pań sprzątających, z których większość to imigrantki z byłych kolonii. Dla mnie jako dla studenta było to pewnego rodzaju novum, ale widocznie bardzo łatwo asymiluję się z kulturą innych krajów, bo niesamowicie spodobało mi się to cotygodniowe udogodnienie.

A propos sprzątania, ciekawostką jest, że miejscowi w ogóle nie wydają się być skrępowani, susząc swoją bieliznę nad ulicą. Krótkie linki rozwieszone między oknami kamieniczek wydają się być permanentnie zagospodarowane. Zwyczaj prezentowania upranych koszul, spodni i majtek jest tak głęboko zakorzeniony w kulturze, że zdobi większość pamiątkowych widokówek i obrazków.

Na każdej uliczce Lizbony znaleźć można pasteleríę, czyli lokal łączący funkcje kawiarni i cukierni. Wizyta w jednej z nich to poranny zwyczaj Lizbończyka. Typowe śniadanie składa się z kawy oraz słodkiej bułki. Za ten opis zostałbym niechybnie zmieszany z błotem przez mojego nauczyciela języka portugalskiego, który przybliżał nam tajemnice natury i tradycji Portugalczyków. Otóż o samych rodzajach kawy występujących w lizbońskich lokalach można by napisać niejeden artykuł, nie mówiąc już o różnorodności słodkich bułeczek, których smak, przyznaję, jest niesamowity. Zwłaszcza z rana.

Trochę zwiedzania

Najprzyjemniej wspominam takie leniwe, choć krótkie śniadania w pasteleriach położonych w pobliżu mojego miejsca zamieszkania w Dzielnicy Aktorów na Alamedzie.  Jednakże najbardziej znane tego typu miejsce, to "Brasileira", czyli najstarsza kawiarnia w mieście znajdująca się na placu Largo do
Chiado
. Dla pięknego wystroju polecam zajrzeć do środka, ale usiąść na zewnątrz, by rozkoszować się atmosferą dzielnicy, obserwując gwar na pobliskim Praça Luís de Camões. Towarzystwa zawsze dotrzymają Fernando Pessoa, uchodzący za największego poetę portugalskiego i uwieczniony na ławeczce tuż obok kawiarnianych stolików, oraz, patrzący na nas z cokołu, jego kolega po fachu, Chiado.

Położona tuż obok stacji metra Baixa-Chiado kawiarnia jest idealnym miejscem początkowym każdej wycieczki. Unikalne, biało-czarne i finezyjnie ułożone chodniki zaprowadzą nas stąd do  najpiękniejszych miejsc w mieście. Na ich temat napisano tomy przewodników, także ograniczę się tylko do ich wymienienia.

Kierując się na południe, w dół, ku rzece dochodzi się do Cais do Sodre, skąd można złapać tramwaj do Belém, jednego z najpiękniejszych miejsc w Lizbonie. Niesamowite zabytki stylu manuelińskiego, klasztor i wieża obronna onieśmielają zdobieniami i swoimi wnętrzami. W położonej niedaleko zabytkowej pastelerii warto zamówić Pastéis de Belém, czyli przesłodkie, tradycyjnie wypiekane ciasteczka o pilnie strzeżonej recepturze.

Cais do Sodre to także dobry punkt wypadowy na drugą stronę Tagu, ponieważ znajduje się tutaj port rzeczny, który obsługuje kilka promów na godzinę. Innym sposobem przeprawy przez rzekę jest przejazd samochodem. Lizbona słynie z najdłuższego mostu w Europie, który został nazwany imieniem jednego z najbardziej znanych Portugalczyków, Vasco da Gamy. Estuarium rzeki jest bowiem bardzo szerokie i zwęża się dopiero niedługo przed wpłynięciem do oceanu. Pozwoliło to Lizbończykom na przerzucenie drugiego mostu, noszącego imię Salazara, który z pobudek politycznych przemianowano potem na Most 25 Kwietnia. Łączy on sypialniane miasteczka zza rzeki z zurbanizowanym centrum. Swoją konstrukcją i kolorem przypomina most Golden Gate. Jego koniec znajduje się u stóp majestatycznej figury Chrystusa, podobnej do tej z Rio de Janeiro.

Wróćmy jednak do centrum Lizbony. Ukształtowanie terenu jest bardzo nierówne, przez co miejscowi muszą co raz wspinać się i schodzić z dość stromych wzniesień. Może dlatego nie sposób dojrzeć tu ludzi otyłych, co jest zdrowe i miłe dla oka. Niemniej jednak, aby choć trochę sobie ulżyć w codziennych wspinaczkach, pomysłowi Lizbończycy zamontowali cztery windy elektryczne, tzw. elevadores, które nie tylko są atrakcją turystyczną sprawiającą niemałą frajdę, ale również udogodnieniem dla mieszkańców centrum. Polecam sprawdzić wszystkie, a w szczególności tę autorstwa ucznia Gustawa Eiffla, której wyjątkowość polega na pionowej konstrukcji, wyróżniającej ją na tle pozostałych.

Tuż u jej stóp leżą malownicze uliczki Baixy, części miasta odbudowanej przez Markiza Pombal po potężnym trzęsieniu ziemi z 1755 roku. Potężnym dosłownie, ponieważ wyniosło 9 w skali Richtera i zrównało z powierzchnią wielki obszar miasta. Odbudowana część została oparta o układ prostopadłych ulic, z których główną jest Rua Augusta. Łączy ona piękny Plac Króla Piotra IV, zwany też Placem Rossio, z leżącym nad rzeką Praça do Comércio.


Ten drugi to miejsce tragicznych wydarzeń historycznych. Zawiera wspomnienie ostatnich chwil monarchii w Portugalii, kiedy w 1908 republikanie dokonali na nim udanego zamachu na króla Karola I.

Będąc w Lizbonie, nie można odmówić sobie przyjemności przejażdżki zabytkowym tramwajem ‘28’, który zawiezie nas z Baixy w okolice Alfamy. Ta dzielnica założona dla najbiedniejszych mieszkańców miasta jest niezwykle malownicza. Znajdują się tam niskie domy z czerwonymi dachami, a sieć gęstych uliczek kryje wiele kawiarni oraz restauracyjek z wieczornymi koncertami fado.

Alfama leży u stóp wzgórza zamkowego, którego kompleks budynków zachował się w bardzo dobrym stanie. Ze względu na wspomniane ukształtowanie terenu wiele jest miejsc w Lizbonie, z których roztacza się piękna panorama, jednakże najpiękniejsza jest ta widziana z zamku… lub ta ze szczytu Elevador de Santa Justa… albo ta z Pomnika Chrystusa Króla… ale proszę nie kazać mi się określać.

Życie nocne

Ogromna ilość zabytków, wnętrza uroczych kafejek i przejażdżki lizbońskimi tramwajami stanowią niepowtarzalne atrakcje za dnia. Wieczorami jednak wszyscy zasiadają ze znajomymi do kolacji. Jak na południowców przystało, Portugalczycy uwielbiają jadać na zewnątrz. Dlatego też restauracyjki w centrum są przepełnione do późna w nocy. Zarówno te ekskluzywne, jak i te rodzinne, dotowane przez rząd, pękają w szwach od klientów, którymi często są sąsiedzi i znajomi właścicieli.

Szczerze mówiąc, ten trzeci posiłek, który nazywa się jantar, a spożywa w porze naszej kolacji, jest objętościowo drugim obiadem. Co jadają Lizbończycy? Tradycyjnie dorsza na wiele sposobów oraz inne ryby i owoce morza. Przyrządzają także wyśmienite mięsa, a ich różnorodna kuchnia bogata jest w takie fantazje jak stek wieprzowy w sosie z owoców morza. A co piją? Cóż, tutejsze wino jest nie dość, że bardzo dobre (zwłaszcza z regionu Alentejo), to jeszcze stosunkowo tanie. Po obiedzie zaś obowiązkowy jest kieliszek porto. Lub moscatela, który jest równie słodki i mocny.

Lizbona chodzi spać wcześnie… rano. Zaraz po porze kolacji młodzi udają się do tutejszej mekki zabawowiczów, na Bairro Alto. To dzielnica poprzecinana małymi uliczkami, z niewielkimi knajpkami sprzedającymi na wynos piwo, wino i inne trunki. Młodzież, choć nie tylko, bawi się na ulicach lub pobliskim punkcie widokowym, Miradouro de São Pedro de Alcântara. Stanowi to naturalne preludium do całonocnej zabawy w klubach położonych nad brzegiem Tagu.

Na zakończenie

Ciężko opisać atmosferę tak różnorodnego miasta, jakim jest Lizbona. Będąc tam przez te kilka miesięcy, chłonąłem ją codziennie i nigdy nie miałem dosyć. Lecz pomimo tego, że słuchając fado w warszawskim mieszkaniu rzuciłbym wszystko i wrócił tam, to nie mogę powiedzieć, że czuję saudade. To stan ducha właściwy jedynie Portugalczykom. Dlaczego? Proponuję zapytać ich o to osobiście w jednej z lizbońskiej pastelerii.