Data: 16 czerwca 2008
Zadyszka na rynku hipotecznym, jaką możemy obserwować od kilku miesięcy, nie zniechęca banków do walki o klienta. Jedną z odpowiedzi na spadek ilości udzielanych kredytów ma być możliwość zaciągania kredytów w jenach japońskich.
Powód jest prosty - rekordowo niski poziom stóp procentowych w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Japonia od kilku lat nie może wyjść z zapaści gospodarczej, jaka dotknęła ją w latach dziewięćdziesiątych. Jednym ze sposobów na pobudzenie gospodarki były obniżki stóp procentowych. Obecnie Japonia może się pochwalić najniższą stopą procentową wśród najbardziej rozwiniętych gospodarek świata – 0,5%.
Trudno jednak zakładać, że za 10 lat będzie ona równie niska. Za porównanie może posłużyć gospodarka USA. W czerwcu 2003 roku główna stopa procentowa wynosiła tam 1%, a cztery lata później już 5,25%. Wielu Amerykanów zostało przygniecionych kosztami coraz droższych kredytów.
O tym nie powinni zapominać ani krajowi klienci, ani banki. Zbytnie upowszechnienie kredytów w jenach może im zaszkodzić.
Wprowadzona w 2006 roku przez Komisję Nadzoru Bankowego tzw. rekomendacja S, miała na celu znaczne ograniczenie udzielania kredytów hipotecznych w walutach, zwłaszcza frankach szwajcarskich. Ograniczenie jednak nie okazało się zbyt skuteczne, gdyż po dwóch latach obowiązywania udział kredytów w CHF sięga 2/3 ogólnej ich liczby. Rośnie tym samym ryzyko kursowe dla posiadaczy tych kredytów. Kredyty w jenach są jeszcze tańsze od tych we frankach, co powinno budzić obawy banków. Pogorszenie portfela posiadanych kredytów odbije się na wszystkich klientach banków w postaci wzrostów cen usług bankowych. Możliwe jednak, że w porę z odsieczą przyjdzie Komisja Nadzoru Finansowego, która przygląda się zmianom w tendencjach udzielania kredytów. W ostatnim czasie obawy KNF wzbudziły dość liberalne kryteria w udzielaniu kredytów. W uproszczeniu można powiedzieć, że banki zbyt optymistycznie obliczają zdolność kredytową. Przez to zyskują nowych klientów, ale kosztem własnego ryzyka. W Polsce brakuje standardów w określaniu zdolności kredytowej. Zdarzają się sytuacje, w których ta sama osoba w jednym banku otrzyma 200 tys. zł kredytu, a w innym 250 tys. zł. Te właśnie różnice stały się obiektem uwagi KNF.
Dopóki KNF nie określi jasnych kryteriów, ile kredytu możemy otrzymać przy określonym dochodzie na członka rodziny, zalecenia w rodzaju rekomendacji „S” nie spełnią swojej funkcji.
Porównajmy poziom stóp procentowych w gospodarkach poszczególnych krajów na dzień 10.06.08 r.
Patrząc na powyższe wartości widać, że kredyt w jenach powinien być rekordowo tani, szczególnie wobec udzielanego w złotówkach. Choć banki przedstawiają kredyty w jenach jako jeszcze bardziej atrakcyjne niż te w frankach, to jednak ich oprocentowanie na tle poziomu stóp procentowych wcale nie jest tak niskie. Wygląda na to, że banki postanowiły sobie dorobić na klientach ustalając dla kredytów w jenach wyższą marżę, niż ma to miejsce w przypadku innych kredytów. Jak wyliczyła firma Open Finance, oprocentowanie kredytu w poszczególnych walutach przedstawia się następująco: złotówki 7,5%, franki 4,05%, jeny 2,9%. Różnica między 7,5% a 2,9% jest znaczna, ale tylko pozornie. Podstawowa stopa procentowa w Polsce jest przecież 10 razy wyższa niż Japonii. Ustalenie takiego, a nie innego oprocentowania, częściowo można tłumaczyć chęcią zabezpieczenia ryzyka banku, ale bardziej jako sposób na odbicie sobie utraconych zysków w skutek walki o klienta na coraz bardziej konkurencyjnym rynku.
Obecnie, aby pozyskać klienta banki obniżają marże do minimum lub wręcz z nich rezygnują dorabiając sobie na kredytach walutowych wyższym spreadem.
Początkowo kredyty w jenach mają być zaoferowane zamożnym klientom banków BZ WBK i Noble Bank poprzez jego ramię kredytowe Metrobank. Jak zapewniają przedstawiciele Noble Banku, kredyty w jenach mają być alternatywą dla kredytu w euro lub CHF, ale udzielane mają być klientom o odpowiednio wysokim poziomie dochodów. Na tyle wysokim, aby zabezpieczyć się od ryzyka kursowego. Przy obecnych kursach walut i uwzględniając w/w oprocentowanie rata w jenach jest aż o 60% niższa od raty w złotówkach. Bufor bezpieczeństwa jest więc znaczny.
Wydaje się, że dopóki kurs jena będzie niski, a Polska nie wejdzie do strefy euro w perspektywie kilku lat, kredyt w jenach może być atrakcyjny na ok. 5 lat. Dla inwestorów mających zabezpieczenie finansowe, a planujących np. zakup nieruchomości z myślą o inwestycji, taki kredyt będzie bardzo atrakcyjny. Zmniejszy bieżące koszty obsługi, co wpłynie na późniejszą rentowność inwestycji, np. da możliwość ustalenia niższego czynszu za wynajem.
Z zapowiedzi rządu można wnioskować, że przyjęcie Euro nie nastąpi zbyt szybko, raczej po 2012 roku. I to pod warunkiem spełnienia kryteriów z Maastricht określających wyraźnie poziom wskaźników gospodarczych uprawniających do przyjęcia wspólnej waluty. Problem w tym, że gospodarka dostaje zadyszki, a wraz z nią pogorszeniu mogą ulec owe wskaźniki opóźniając przyjęcie waluty Euro. To właśnie przyjęcie wspólnej waluty ma być zabezpieczeniem dla posiadaczy kredytów hipotecznych w euro lub franku szwajcarskim powiązanym dość mocno z europejską walutą. Tymczasem oprócz oddalania się perspektywy przyjęcia wspólnej waluty coraz głośniej mówi się o podwyżce stóp procentowych w celu powstrzymania inflacji. Tym samym wzrośnie koszt kredytów w strefie euro. Na tym tle kredyty w jenach będą jeszcze bardziej łakomym kąskiem.
Czy banki ulegną pokusie zysków, przekonamy się za jakiś czas.
Tomasz Bar, właściciel portalu www.FinanseOsobiste.pl