English info

Forex dla długodystansowców

Autor: Marcin Różowski

Data: 27 marca 2013

Któż z nas nie chciałby zarabiać na swoich inwestycjach setek procent rocznie? Marzenie bardzo trudne do zrealizowania, a gdy rynki giełdowe tkwią w marazmie, wydaje się być tym trudniejsze. W takiej sytuacji  wiele osób kieruje swój wzrok na nigdy niezasypiające rynki walutowe…

forex

Rynek Forex kojarzy się wielu z nas z krótkoterminową spekulacją, najczęściej - bardzo agresywną. Wpływ na taki stan rzeczy ma przede wszystkim sposób prezentowania tego rynku w mediach. Z jednej strony jesteśmy wabieni reklamami w stylu „Zainwestowałem 100 zł i zarobiłem 500 zł w kilka minut” lub innymi obietnicami dorobienia się majątku w sposób łatwy i przyjemny. Z drugiej zaś strony media niezwiązane z rynkami finansowymi często prezentują uczestników tego rynku jako uzależnionych od gry, przepuszczających pieniądze swoje i całej rodziny. O zyskach na tym rynku wspomina się tylko, jeśli są spektakularne. Stopy zwrotu sięgające setek procent skutecznie działają na wyobraźnię widzów - i kuszą. Będąc bombardowanym takimi informacjami, trudno nie odnieść wrażenia, że Forex to rynek dla tych, którzy chcą żyć szybko, choć niekoniecznie długo. Czy faktycznie tak jest? A może jednak istnieje tam miejsce dla inwestorów, którzy mają horyzont inwestycyjny dłuższy niż kilka nadchodzących minut/godzin?

Dźwignia finansowa i wielkość pozycji

To, co w dużym stopniu odpowiada za postrzeganie Forexu jako rynku bardzo ryzykownego, to możliwość wykorzystywania bardzo wysokiej dźwigni finansowej. W ofercie brokerów dźwignia rzędu 100:1, czyli umożliwiająca otwieranie pozycji sto razy wyższej niż wnoszony depozyt, to norma. Lewar na poziomie 400:1 również nie jest niczym szczególnym. Możliwość operowania środkami znacznie wyższymi niż posiadany kapitał jest obietnicą dużych zysków i przyciąga kolejnych pasjonatów na rynek. Większość z nich niestety traci pieniądze i potem wylewa swoje żale na forach internetowych.  Najczęstszą przyczyną porażki jest wspominana dźwignia finansowa, a raczej zbyt duża jej skala w relacji do posiadanego kapitału.

Warto sobie odpowiedzieć na pytanie, czy trzeba stosować tak wysoki lewar i czy powinien być on stosowany w całej swej okazałości tylko dlatego, że jest taka możliwość? Absolutnie nie. Co więcej, na wielu platformach forexowych dźwignię można dostosować do własnych potrzeb, poprzez odpowiednie zmniejszenie lub zwiększenie kwoty, na jaką transakcja zostanie zawarta. To jest ważny fakt, o którym często się zapomina i który jednocześnie umożliwia spekulację na Forexie w horyzoncie dłuższym niż kilka godzin. Spójrzmy zatem, jakie inne elementy na tym rynku mogą wspierać inwestorów średnio- i długoterminowych.

Mnogość instrumentów – do wyboru, do koloru

Za pośrednictwem platform forexowych bardziej egzotyczne i na co dzień raczej niedostępne instrumenty finansowe są na wyciągnięcie ręki. Ilu uczestników rynku kapitałowego może handlować kontraktami terminowymi na amerykańskie obligacje skarbowe czy platynę? Raczej niewielu. Ale dzięki kontraktom na różnicę (CFD – ang. Kontrakt na różnicę) oferowanym przez brokerów jest to możliwe. Daje to możliwość szerokiej dywersyfikacji rynków i wybierania tych, na których krystalizują się silne trendy. Samych par walutowych jest dostępnych tyle, że można ograniczyć się tylko i wyłącznie do nich, pomijając surowce czy indeksy giełdowe. W ten sposób inwestor może uniezależnić się od bieżącej koniunktury na danej parze walutowej i po prostu poszukać okazji inwestycyjnych na innej. Na ile jest to ważne, ilustruje wykres 1.

 

W powyższym przykładzie widać, że jeżeli inwestor, który próbował grać pod koniec 2011 roku na parze USD/JPY, nie używał dobrego systemu mechanicznego stworzonego dla rynków w konsolidacji, to mógł dostać załamania nerwowego. Sytuację na rynku charakteryzował wówczas całkowity marazm i zawieszenie przez blisko 3 miesiące. Tymczasem, jak zobaczymy na wykresie nr 3, były w tym okresie dostępne instrumenty, które zachowywały się znacznie bardziej dynamicznie.

W poszukiwaniu trendów

Rynki walutowe są postrzegane jako bardzo zmienne. Typowy stereotyp to chaotyczne zmiany o kilkadziesiąt pipsów w ciągu kilku minut, jeśli nie sekund. Stali bywalcy rynków wiedzą jednak, że nie jest to obraz do końca prawdziwy. Z rynku przez wiele godzin potrafi wiać nudą, a wszystko czego można oczekiwać, to żmudna konsolidacja. To jest spojrzenie z perspektywy krótkoterminowej, bazującej na interwałach minutowych. Dlaczego jednak nie spojrzeć na wykres ze znacznie szerszej perspektywy?

 

Wykres 2 przedstawia parę USD/PLN od połowy listopada 2012 roku aż do końca stycznia bieżącego roku. Silny trend spadkowy doprowadził do umocnienia złotego względem dolara o ponad 20 gr, co przekłada się na ponad 6-procentowe osłabienie amerykańskiej waluty. Jest to spektakularny ruch, który dla osób grających w krótkim terminie jest praktycznie nie do uchwycenia. Tendencyjny przykład? Spójrzmy zatem na wykres pary EUR/USD w jeszcze dłuższym terminie:

 

Widoczny jest trend spadkowy rozpoczęty w listopadzie 2011 roku, a zakończony dopiero w styczniu roku kolejnego. Ponownie była to bardzo silna fala, która to po niezbyt głębokich korektach sprowadziła notowania 15 eurocentów niżej. Złapanie choćby części tego ruchu mogło przynieść naprawdę duże zyski. Wynika z tego, że na wielu instrumentach - w szczególności na walutach - krystalizują się bardzo silne trendy. Często dłuższe i mocniejsze niż te, które dotyczą indeksów giełdowych. Dlaczego zatem tego nie wykorzystać? Spróbujmy się przyjrzeć, jak mogłaby wyglądać modelowa transakcja na rynku walutowym w horyzoncie przynajmniej średnioterminowym.

Jeden przykład wart tysiąca słów

Kluczem do sukcesu jest taki dobór wielkości pozycji, aby żadna płytka korekta w trendzie nie wyrzuciła nas z rynku przedwcześnie, a jednocześnie uszczerbek na kapitale nie był zbyt duży w przypadku pomyłki. Nie ma naturalnie co marzyć o tym, aby złapać 100% całej fali, ale już ok. 60% można uznać za naprawdę satysfakcjonujący wynik. Zastanówmy się zatem, jak można by zadziałać na rynku USD/PLN w listopadzie 2012 roku (patrz wykres 2). W poniższej tabeli zawarto niezbędne dane liczbowe:

Załóżmy, że podejdziemy do transakcji średnio agresywnie i wystawimy na ryzyko 3% kapitału, czyli 300 zł. 1 pips (czyli krok notowania wielkości 0,0001) dla pozycji o wielkości 1 lota jest warty 10 zł. Oznacza to, że wystarczy ruch rzędu 30 pipsów w przeciwną do naszej stronę i zlecenie stoploss wyrzuca nas z rynku. Dzienna przeciętna zmienność wynosi dla tej pary znacznie powyżej 100 pipsów, czyli aż nadto by „wystopować” gracza kilka razy w ciągu jednej sesji. Co należy zatem zrobić? Zmniejszyć wielkość otwieranej pozycji. Poszukiwana wartość musi być kompromisem pomiędzy podejmowanym ryzykiem a potencjalnym zyskiem. By uprościć przykład załóżmy, że inwestor otwiera pozycję w wielkości 0,1 lota, co jest ekwiwalentem 10 000 USD. Przy dźwigni 100:1 wymaga to depozytu na poziomie 1%, czyli 100 dolarów. 1 pips jest w ten sposób wart 1 zł. Realnie operujemy kwotą ok. 32 tys. zł (według kursu USD/PLN na dzień otwarcia pozycji), co w relacji do kapitału startowego daje dźwignię rzędu 3:1. Teoretycznie niewiele, ale nawet tak skromny lewar wykorzystywany w zły sposób może szybko doprowadzić do kłopotów.

Jako że to nie jest artykuł o metodach analizy technicznej, wybierzmy prostą metodę wejścia na rynek. Przyjmijmy, że gracz otwiera krótką pozycję w dniu 19 listopada 2012 roku, natychmiast po przebiciu minimum z dnia 15 listopada, po kursie 3,2388 (czerwona strzałka na wykresie). Natychmiast ustawiamy stoploss na poziomie 300 pipsów i ustalamy, że na zamknięciu kolejnej sesji będzie on przesuwany o taką samą wielkość od ceny zamknięcia[1]. Pierwszym dniem, kiedy maksimum kursu USD/PLN było wyższe od zamknięcia dnia poprzedniego o więcej niż 300 pips, był dopiero 6 grudnia 2012 roku. Pozycja została zamknięta po kursie 3,1765. Oznacza to zysk na poziomie 623 pipsów, czyli 623 zł w naszym przypadku. Przy kapitale 10 tys. zł oznacza to zysk rzędu 6,23% w ok. 3 tygodnie. Być może nie brzmi to spektakularnie dla osób oczekujących +1000% zysku.  Przyjmując jednak, że blisko 80% inwestorów na rynku Forex traci kapitał, to przecież lepiej wziąć od rynku 6%, niż być pod kreską. Trzeba też zauważyć, że w tym przykładzie nie uwzględniliśmy tzw. punktów swapowych, które broker pobiera/płaci, jeśli pozycja nie zostanie zamknięta tego samego dnia. W związku z tym, że zajęliśmy pozycję krótką, bylibyśmy tego beneficjentami i całkowity zysk byłby wyższy.

Warto sprawdzić, co by się stało, gdybyśmy jednak postanowili otworzyć pozycję w całym 1 locie. Przy stoplossie na poziomie 300 zł wyrzuciłoby nas z rynku już kolejnego dnia. Mieć 623 zł, a nie mieć 300, to już łącznie 923 zł[2]. Oczywiście cały przykład jest uproszczony i oparty na dosyć konserwatywnych przesłankach, ale nie można stwierdzić, że taka transakcja nie miała prawa mieć miejsca.

Na zakończenie

Powyższy tekst miał na celu zaprezentować alternatywną formę spekulacji do zawieranych przez „krótkodystansowców” dziesiątek transakcji dziennie. Proste utrzymywanie pozycji przez 3 tygodnie, przy dość rygorystycznych założeniach, pozwoliło nieźle zarobić. Dla każdego, kto sparzył się na agresywnej krótkoterminowej spekulacji takie podejście może być bardzo odświeżające, a przede wszystkim zyskowne i względnie bezpieczne. Jeśli dodać do tego możliwość kreowania wielkości pozycji w elastyczny sposób oraz przede wszystkim możliwość operowania na kilku rynkach jednocześnie, otwiera się przed nami nowy, ciekawy świat. Być może pozbawiony otoczki spektakularnych zysków liczonych w setkach procent, ale potencjalnie również bardzo zyskowny. Czytelnik sam musi zdecydować, który styl bardziej mu odpowiada – szereg szybkich strzałów czy jeden wystrzał z armaty na pewien czas. Warto czasem wydłużyć horyzont zawieranych inwestycji i uzmysłowić sobie, że istnieje alternatywa dla błyskawicznych wejść po kilka pipsów.


[1] Ta metoda ma jedną wadę. Teoretycznie może się zdarzyć, że rynek będzie codziennie wykonywał ruch w złą dla nas stronę, ale o mniej niż 300 pipsów. W ten sposób można by stracić cały kapitał. Jednak przy zmienności na parze USD/PLN bardzo trudno to sobie wyobrazić…

[2] Już tylko zwiększenie pozycji do 0,2 lota (czyli dźwignia 6:1) spowodowałoby niewiele późniejsze wyrzucenie z rynku.