English info

Ukraińska ekspansja na GPW

Autor: Tomasz Porada

Data: 24 stycznia 2012

Warszawski parkiet powoli przestaje być wyłącznie rynkiem, gdzie pozyskują kapitał lokalne firmy. Coraz częściej debiutów dokonują również podmioty spoza granic naszego kraju. W ciągu ostatnich dwóch lat pojawiła się znacząca liczba nowych przedsiębiorstw z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym głównie z Ukrainy.

Historia debiutów ukraińskich spółek na GPW rozpoczęła się w 17 sierpnia 2006 roku. Pierwsze kroki wykonała Astarta, spółka z sektora rolniczego zajmująca się produkcją cukru, uprawą zbóż oraz hodowlą bydła. Debiut był umiarkowany i spółka zamknęła pierwszy dzień notowań po cenie emisyjnej, czyli 19.00 PLN za akcje. Kolejne miesiące przyniosły jednak rozczarowanie inwestorom. W przeciągu pół roku cena spadła do około 13,00 PLN za akcje i to w momencie, w którym szeroki rynek notował wzrosty. Wtedy jednak sytuacja się odwróciła i w przeciągu następnego półtora roku ceny akcji wzrosły do poziomu 47,00 PLN za akcje i dopiero załamanie się rynków finansowych w 2008 porządnie dało się inwestorom we znaki, a ceny akcji spadły nawet w okolice 8,00 PLN. Inwestorzy przestraszyli się niestabilnej sytuacji gospodarczej na Ukrainie, którą Międzynarodowy Fundusz Walutowy musiał ratować przed bankructwem. Spółka okres ten obróciła na swoją korzyść i w 2008 roku stała się liderem ukraińskiego rynku w produkcji cukru, a jej udział wzrósł z 8,4% w 2007 do 15% rok później. Rynek szybko na nowo dostrzegł perspektywy spółki i już w przeciągu najbliższych 2 lat jej akcje poszybowały o ponad 1000 % w górę osiągając na początku 2011 roku cenę powyżej 90,00 PLN za akcję. Inwestorzy docenili potencjał spółki, stale poprawiające się wyniki finansowe oraz zwiększającą się skalę biznesu. Spółka ta nawet z nadwyżką wypełniła wszelkie prognozy finansowe, które obiecała inwestorom w momencie debiutu.

W ślad za Astartą poszedł Kernel, ukraiński lider w produkcji oleju słonecznikowego. Spółka zadebiutowała 23 listopada 2007 i zakończyła pierwszy dzień notowań po cenie równej cenie emisyjnej, czyli 24,00 PLN. Zarząd wybrał na moment debiutu okres, w którym światowe giełdy zaczęły wykazywać początkowe oznaki przegrzania. Przez pierwsze miesiące notowań spółka okazała się idealną inwestycją na trudne czasy, jednak kolejne miesiące i poważne problemy Ukrainy sprawiły, że i Kernel został przeceniony z 38,00 PLN (luty 2008) do 12,00 PLN (grudzień 2008). Jednak i w tym wypadku inwestorzy, którzy uwierzyli w siłę ukraińskiej spółki, zostali za to sowicie wynagrodzeni, a cena akcji wzrosła do ponad 80,00 PLN na początku 2011 roku. Wzrost notowań spółki podparty był stabilnym wzrostem przychodów i zysków.

Historie Astarty i Kernela mają wiele wspólnego. Obie spółki dały znacząco zarobić swoim akcjonariuszom. Mimo przejściowych spadków notowań, udowodniły swoją siłę i stabilność biznesu. Spółki te uznać można za prekursorów “ukraińskiej inwazji na warszawski parkiet”. Nic więc dziwnego, że również inne podmioty zza wschodniej granicy, zachęcone sukcesem poprzedników, chętniej zaczęły spoglądać na polski rynek.

„Druga ukraińska fala”

Po przerwie w latach 2008 i 2009, kiedy rynek podnosił się z kolan po mocnej przecenie, ukraińskie spółki znowu ruszyły na GPW. W 2010 do tego zacnego grona dołączyły Agroton, Milkiland oraz pierwsza spółka z innego niż rolno-spożywczy sektora, czyli górnicza Sadovaya.

Największy napływ zaobserwować można było jednak dopiero w 2011 roku, kiedy aż 6 nowych spółek rozpoczęło swoje notowania (patrz tabela). Podobnie jak w przypadku poprzednich lat przeważały spółki z branży spożywczej oraz rolniczej. Tak więc lata 2010-2011 nazwać można “drugą ukraińską falą”. Ceny akcji, za wyjątkiem tych Ovostaru i Coal Energy, są obecnie poniżej ceny z dnia debiutu. Jednak koniunktura giełdowa panująca na światowych rynkach oraz oczekiwane spowolnienie gospodarcze sprawiają, że niewiele jest spółek, które byłyby w stanie oprzeć się globalnemu trendowi. Możliwe więc, że podobnie jak w przypadku Astarty oraz Kernelu, prawdziwą siłę omawianych przedsiębiorstw zobaczymy dopiero w momencie, w którym na rynki znowu powróci optymizm. Jeżeli spółki te dobrze przepracują trudny okres, a środki pozyskane z emisji wykorzystają na wzrost mocy produkcyjnych, możliwe, że podzielą losy swoich poprzedników. Do każdej inwestycji należy jednak podejść indywidualnie i mimo pewnych nasuwających się podobieństw trzeba pamiętać, że każdy z ostatnich debiutantów jest zupełnie oddzielnym przedsiębiorstwem, kierowanym przez inną kadrę zarządzającą oraz reprezentującym inną branżę czy też segment rynku.

Spółki, które zadebiutowały w 2010 i 2011 roku, w większości przypadków wykorzystały poprawiającą się koniunkturę na rynku i oczekiwać można, że wraz z powrotem hossy na rynkach finansowych znowu zobaczymy długą listę spółek zza wschodniej granicy, które zainteresowane będą debiutem na GPW, a kolejna fala może być znacząco większa niż dwie poprzednie. Wiele firm przełożyło już zaplanowane debiuty ze względu na obawę o niską wycenę. Tak działo się w przypadku ViOil, producenta oleju rzepakowego, który chciał pozyskać z rynku aż 390 milionów PLN. Spółka wycofała się na dwa tygodnie przed planowanym debiutem. Plany jednak pozostały niezmienione i teraz pozostało wyczekanie odpowiedniego momentu.

Dlaczego GPW?

Zastanawiać może, dlaczego ukraińskie spółki tak polubiły warszawski parkiet? Powodów wymienić można kilka. Sukces Astarty oraz Kernela jest zapewne jednym z nich. Nie można jednak nie doceniać roli, jaką odgrywa w Europie Środkowo-Wschodniej Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie. W dniu 4 października 2006 roku nowo wybrany prezes GPW Ludwik Sobolewski ogłosił plan rozwoju dla warszawskiego parkietu do roku 2008. Jego deklaracja była jasna i czytelna:

Naszym głównym celem na najbliższe lata jest stworzenie regionalnego, środkowoeuropejskiego centrum obrotu instrumentami finansowymi z Giełdą jako kluczowym elementem tego centrum

Słowa te nie były rzucone na wiatr. W dniu 25 czerwca 2008 roku powstało pierwsze zagraniczne przedstawicielstwo GPW, którego siedziba nieprzypadkowo zlokalizowana została w Kijowie. GPW w ten sposób chciała podkreślić rolę Ukrainy jako strategicznego rynku. Głównym zadaniem przedstawicielstwa było informowanie i zachęcenie ukraińskich podmiotów gospodarczych do wejścia na GPW.

Powołany został również program partnerski WSE IPO Partner, kierowany do podmiotów zagranicznych, zgodnie z którym lokalni partnerzy, uzyskując status oficjalnego partnera GPW, zajmują się jej promocją na rynkach zagranicznych i w ten sposób przyciągają podmioty do emisji swoich akcji na warszawskim parkiecie. Program szybko zyskał popularność właśnie na Ukrainie.

Kolejnym czynnikiem mającym podkreślać strategiczne znaczenie biznesu ukraińskiego dla naszej giełdy było utworzenie indeksu WIG-Ukraine, skupiającego wszystkie notowane na głównym parkiecie ukraińskie spółki. Indeks ten obliczany jest od 3 stycznia 2011 roku, jednak jego publikacja nastąpiła dopiero 4 maja 2011 roku.

Nie bez znaczenia jest również dobrze rozwinięty rynek kapitałowy w Polsce oraz szeroka baza inwestorów reprezentowana zarówno przez inwestorów instytucjonalnych, czyli fundusze inwestycyjne i emerytalne, jak i przez szeroką rzeszę inwestorów indywidualnych. Z tej perspektywy znacząco wyprzedzamy Ukrainę, gdzie rynek kapitałowy charakteryzuje się niską płynnością.

W Ukrainie istnieją dwie główne giełdy. W 1996 roku powołana do życia została PFTS (Pierwaja Fondowaja Targowaja Systema), a w 2008 roku powstała nowa giełda Ukrainskaja Birża. I to właśnie druga z wymienionych powyżej giełd zyskuje coraz większą popularność na ukraińskim rynku kapitałowym.  Wprowadzenie elementów, które na rozwiniętych rynkach są standardem, a więc możliwość handlu elektronicznego, w tym również na instrumentach pochodnych i obligacjach, sprawiło, że rozwój rynku kapitałowego w Ukrainie nabrał nowego tempa.

Jednak różnica w rozwoju polskiego i ukraińskiego rynku giełdowego wciąż jest znacząca i warszawski parkiet jeszcze przez długi okres będzie interesującą alternatywą dla ukraińskich spółek. Bycie notowanym na GPW, czyli giełdzie kraju należącego do Unii Europejskiej, oznacza dla spółki dodatkowy prestiż i promocję za granicą. Ma to ogromne znaczenie dla tych ukraińskich firm, które prowadzą lub planują prowadzić działalność eksportową. Oprócz większej rozpoznawalności swojej marki za granicą, zyskują także większe zaufanie potencjalnych partnerów biznesowych. Dzięki GPW spółka staje się bardziej transparentna, a co za tym idzie, pozyskanie nowych partnerów może być łatwiejsze.

Co nas czeka w najbliższych latach?

Chociaż o ukraińskich spółkach w ostatnich miesiącach mówi się często, to jednak nie zapominajmy, że w dalszym ciągu stanowią one niewielką część łącznej kapitalizacji GPW. Notowanych jest zaledwie 11 spółek z tego regionu. Kiedy spoglądamy na wydarzenia ostatnich kilku lat, wydaje się, że sytuacja ta może w najbliższym okresie istotnie się zmienić. Aby tak się stało, musi zostać spełnionych kilka warunków.

1. Na rynki finansowe musi powrócić dobra koniunktura. Chociaż ten oczywisty element niezbędny jest przy każdym IPO, to jednak w przypadku ukraińskich spółek może mieć szczególne znaczenie. Ostatni kryzys gospodarczy pokazał, że ukraińska gospodarka jest bardzo wrażliwa na globalną koniunkturę i w przypadku spowolnienia gospodarczego konsekwencje dla Ukrainy mogą być dużo bardziej dotkliwe niż dla Polski. Inwestorzy w momentach niepokoju w pierwszej kolejności likwidują najbardziej zagrożone aktywa, aby przenieść środki w bezpieczne miejsce.

2. Warszawski parkiet musi utrzymać pozycję lidera regionu. Jeżeli w którymś ze środkowoeuropejskich krajów lokalna giełda zaczęłaby zyskiwać na znaczeniu, a inwestorzy instytucjonalni zaczęliby chętniej tam poszukiwać ciekawych inwestycji, wtedy i ukraińskie spółki zapewne zaczną tam szukać dodatkowego kapitału.

3. Ukraińska giełda nie powinna rozwijać się zbyt szybko. Ten element, chociaż sam w sobie kontrowersyjny, jest jednak bardzo istotny. Gdyby na Ukrainie funkcjonowała giełda o podobnych rozmiarach do warszawskiej, część spółek stwierdziłaby, że łatwiej będzie przekonać inwestorów w kraju do słuszności swojego biznesu. Odpadłby więc główny czynnik, jakim jest dostęp do kapitału.

4. Warszawska giełda powinna kontynuować podjęte kroki promocyjne mające na celu popularyzację GPW za granicą. Na razie wydaje się, że dotychczasowe przedsięwzięcia zaczynają przynosić efekty. Trudno jednak już mówić o ogromnym sukcesie. Tego typu akcje zawsze działają z opóźnieniem, a najtrudniejszy jest pierwszy okres. Ten, wydaje się, był przepracowany prawidłowo i jeżeli zaangażowanie po stronie GPW nie spadnie, efekty zapewne przyjdą.

5. Poprawna współpraca gospodarcza. Ukraina jest jednym z naszych głównych partnerów głównie ze względu na położenie geograficzne. Ten element raczej się nie zmieni. Ważna jest jednak rola rządów obu państw oraz podjęte przez nie działania. Jeżeli prowadzona polityka zagraniczno-gospodarcza będzie otwarta, wiele firm będzie prowadzić operacje transgraniczne, a co za tym idzie, będzie zainteresowanych obecnością na warszawskim parkiecie nie tylko w celu pozyskania kapitału, lecz również w  celach promocyjnych.

Wyżej wymienione czynniki, chociaż nie są jedyne, wydają się być kluczowe dla dalszej ekspansji ukraińskich spółek na GPW. Jeżeli wszystkie te działania, na które mamy wpływ, będą przeprowadzone poprawnie, a do tego sprzyjać będzie koniunktura, już za parę lat liczba spółek zza wschodniej granicy na polskim parkiecie może znacząco wzrosnąć.