Data: 5 czerwca 2012
O tym, jakie czynniki wpływają na notowania walut, na co zwrócić uwagę, rozpoczynając inwestowanie na rynku forex oraz o tym, czy rynek walutowy może być mniej ryzykowny niż rynek akcji, rozmawiamy z Markiem Rogalskim, głównym analitykiem walutowym Domu Maklerskiego BOŚ.
Dorota Sierakowska: Jak ważna w grze na rynkach walutowych jest analiza danych makroekonomicznych?
Marek Rogalski: Jest to ważna sprawa, nawet dla osoby, która przy decyzjach inwestycyjnych kieruje się tylko analizą techniczną, patrzy jedynie na wykresy. Każdy inwestor powinien znać kalendarz danych makro. Dlaczego jest to tak ważne? Ponieważ niektóre istotnie wpływają na zmienność kursów walut. Załóżmy, że inwestor otwiera pozycję w pierwszy piątek miesiąca, przed danymi z amerykańskiego rynku pracy – a tego dnia rynek może okazać się bardzo rozchwiany. Warto wiedzieć, kiedy publikowane są ważne dane i jak one mogą wpływać na kursy walut – nawet jeśli nie jesteśmy ekonomistami.
Każdy inwestor angażujący swoje środki na rynkach walutowych powinien znać kalendarz danych makro przynajmniej w podstawowym zakresie. Oczywiście na dłuższą metę umiejętna analiza danych czy zestawienie pewnych faktów wymaga większej wiedzy ekonomicznej, a także doświadczenia. Jednak na sam początek doradziłbym inwestorom po prostu znać kalendarz danych makro i wiedzieć, które wydarzenia mają największą wagę. Taką wiedzę powinno się mieć już na starcie.
DS: Opowiedzieliśmy o kalendarzu danych makro – a co z kalendarzem politycznym? Czy inwestor powinien zwracać uwagę na wydarzenia polityczne?
MR: Polityka ostatnio wpływa na rynki walutowe w dużym stopniu, zwłaszcza gdy patrzymy na strefę euro. Na pewno warto więc wiedzieć, na kiedy zaplanowane są ważne wydarzenia polityczne, np. wybory w Grecji czy Francji, referendum w Irlandii, itp.
Jednak w większym stopniu na rynek walutowy wpływają dane makroekonomiczne. Polityka ma większe znaczenie dopiero wtedy, kiedy mamy jakieś problemy gospodarcze, np. teraz, gdy mówi się, że strefa euro wejdzie w głębszą recesję. Jeżeli słabsze dane makro połączymy z kwestiami politycznymi, to mamy mieszankę wybuchową. Natomiast polityka sama w sobie ma wpływ na rynek walutowy, ale to nie jest wpływ kluczowy.
DS: Jakie dodatkowe czynniki wpływają na kursy walut?
MR: Podsumowując, na sytuację na rynkach walutowych wpływ mają przede wszystkim: informacje gospodarcze (dane makro), polityka (wybory, itp.), a także psychologia rynku (czyli fakt, że rynki finansowe cały czas dyskontują pewne fakty). Nieraz zdarza się, że dane wydarzenie ocenia się jako pewne, np. czytamy w prasie, że dolar ma się umocnić – a wtedy on się osłabia. Analogicznie, trend zmienia się wtedy, kiedy rynek myśli, że trend będzie kontynuowany. Kwestię psychologii rynku trzeba mieć więc na uwadze.
Nie bez znaczenia jest także umiejętne zarządzanie kapitałem – a więc zmniejszanie ryzyka i dyscyplina. Kluczowe jest to, by inwestor nie dał ponieść się emocjom, żeby nie naruszał swoich reguł czy planu działania i w konsekwencji nie wpadł w spiralę nerwowości.
DS: Czasem można zaobserwować skokowe zmiany kursów walut. Słyszy się także, że duża część inwestorów na rynkach walutowych traci pieniądze. Czy rzeczywiście gra na rynku walutowym jest bardzo ryzykowna?
MR: To jest dobre pytanie. Zazwyczaj mówi się, że rynek forex to rynek dużego ryzyka, rynek gwałtownych zmian – a tak naprawdę to wszystko się wiąże z zastosowaniem dźwigni finansowej. Jeżeli inwestor wykorzystuje ten lewar w pełni, czyli np. 100:1, to spadek notowań nawet o setne procenta powoduje, że zmiana na kapitale jest ogromna. Natomiast jeżeli podeszlibyśmy do tego rynku w inny sposób i grali tylko 1:1, a więc bez lewara, to okaże się, że zmienność kursów na rynkach walutowych jest minimalna. Zmiany wynoszące 1,5% czy 2% dziennie są przecież obserwowane także na giełdzie.
Paradoksalnie powiedziałbym więc, że inwestor, który potrafi kontrolować ryzyko, nieraz gra mniej ryzykownie niż ta sama osoba, która kupuje akcje. Bo przecież na giełdzie oprócz spółek płynnych (np. tych z WIG20), jest także szereg spółek mniej płynnych, np. tych z NewConnect. Tam zdarzają się zmiany rzędu kilkunastu procent dziennie. Tymczasem na rynku forex ryzyko możemy kontrolować poprzez zmiany dźwigni finansowej. A więc kluczem jest tu właśnie zarządzanie kapitałem – to, żebyśmy przy każdym wejściu na rynek patrzyli na to, w jaki sposób się na nim angażujemy, ile kapitału wrzucamy w transakcję i ile ryzykujemy.
Zacznijmy od patrzenia na potencjalne straty, a nie na zyski. Zastanówmy się, gdzie postawić stop loss – jeśli będzie on ustawiony w miarę sensownie, to będziemy w stanie na rynku długo przetrwać. Sztuka ustawiania stop lossa jest bardzo ważna – większość inwestorów popełnia tu błąd, sądząc, że stop loss powinien być ustawiony wąsko. A tymczasem stop loss powinien być ustawiony szerzej, po to, abyśmy przetrwali na rynku nagłe zmiany kursu. Niemniej jednak, szerszy stop loss powoduje, że dźwignia powinna być niewielka.
Ponadto, rynek walutowy ma także tę przewagę nad rynkami akcji, że działa on przez 5 dni w tygodniu non stop – nie ma więc tych luk na otwarciu, które zwiększają ryzyko dla graczy na rynkach akcyjnych.
DS: Czy inwestor indywidualny powinien rozpocząć swoją przygodę z rynkiem walutowym od najpłynniejszych par walutowych?
MR: Zaczynajmy od głównych par walutowych, bo na nich jest najmniejsze ryzyko: są niskie spready, jest dość duża płynność. Po prostu na starcie lepiej wybierać takie instrumenty, na których ryzyko straty jest mniejsze.
Poza tym, mniej popularne pary walutowe (tzw. egzotyki) poruszają się nieraz do siebie podobnie. Jeżeli ktoś obserwuje rynek EUR/USD, to na tej bazie może postawić wnioski odnośnie ryzyka w ujęciu globalnym. Jeżeli dolar się umacnia, to zazwyczaj następuje to wtedy, gdy na światowym rynku dzieje się coś złego, tzn. spadają notowania akcji na giełdach, tanieją surowce i następuje odwrót od ryzyka. Wtedy też tracą waluty bardziej ryzykowne: polski złoty, real brazylijski, lira turecka, itd. Wtedy bardziej opłaca się być na tym głównym rynku. Gdy wejdziemy w parę USD/PLN, to mamy wyższe spready i większą zmienność, a rezultat będzie podobny jak do gry na parze EUR/USD.
Na koniec warto wspomnieć, że inwestor indywidualny często dysponuje niewielkim kapitałem i żeby mógł on kontrolować ryzyko, często gra tylko na jednej parze walutowej. A jeśli już mamy wybrać tylko jedną parę walutową, to najlepiej wybrać tę najbardziej płynną.