Data: 19 czerwca 2011
Pan Jan, podliczając pewnego piątkowego wieczoru stracone w tym tygodniu na rynku forex pipsy, zastanawiał się, co tu począć. Chciał za kilka miesięcy kupić sobie, tzn. Żonie. na urodziny nowy samochód. Po kilku tygodniach na rynku walutowym cel ten okazał się jednak dosyć odległy. Pan Jan zaczął marzyć, jakby to było miło kupić instrument, który pozwoliłby zarobić i na którym nikt nie uruchomi jego stop-lossa. I tak Pan Jan poznał się z obligacjami, po czym zakochał się ze wzajemnością.
Obligacje to jeden z instrumentów finansowych które mają … pecha. Polski rynek kapitałowy jest młody i wciąż jeszcze niedojrzały, ale inwestorzy indywidualni bardzo szybko przejęli wiele cech od swoich kolegów z zachodu. Najbardziej znaczącą z nich jest chciwość. Każdy chce zarobić dużo, najlepiej 100% w skali roku. Na rynkach nielewarowanych, do których należy rynek papierów dłużnych jest to niezwykle trudne. Dlatego też obligacje są pogardzane przez tzw. „prawdziwych inwestorów” , spekulujących na walorach typu Petrolinvest czy Skotan. Z drugiej strony inwestorzy nastawieni defensywnie wobec ryzyka karmieni są informacjami o różnych upadłościach i obawiają się pożyczać pieniądze komuś innemu niż bank. W efekcie obrót obligacjami to przede wszystkim domena instytucji finansowych, natomiast inwestorzy indywidualni oddają swoje ciężko zarobione pieniądze na rynku kontraktów terminowych.
Jest to podejście błędne, ponieważ obligacje dają spore możliwości inwestycyjne. Pozwalają nie tylko godziwie zarobić, ale są też znakomitym sposobem na dywersyfikację portfela. Ich wady i zalety zostaną przybliżone w niniejszym artykule.
Co to jest?
W Ustawie o obligacjach znajdujemy następującą definicję: „Obligacja jest papierem wartościowym emitowanym w serii, w którym emitent stwierdza, że jest dłużnikiem właściciela obligacji (obligatariusza) i zobowiązuje się wobec niego do spełnienia określonego świadczenia.” Oznacza to, że obligacje nie są papierami udziałowymi i nie dają one ich posiadaczom podobnych praw jak np. akcje. Nabycie obligacji oznacza pożyczenie jej emitentowi środków pieniężnych, które zostaną zwrócone w określonej kwocie i w określonym terminie.
Dług może być spłacany w dwojaki sposób. Jeśli wyemitowane zostały tzw. obligacje zerokuponowe, to jedynym przepływem pieniężnym do nabywcy jest zwrot nominału przez emitenta w dniu wykupu obligacji. Papiery dłużne tego typu sprzedawane są z dyskontem, a jego wielkość określa koszt kapitału obcego emitenta. Obligacje zerokuponowe nie są zbyt popularne, na rynku długu korporacyjnego praktycznie nie występują. Jednak Skarb Państwa regularnie emituje obligacje tego typu.
Znacznie częściej przedmiotem emisji są obligacje kuponowe. Papiery dłużne tego rodzaju są w zdecydowanej większości przypadków sprzedawane na rynku pierwotnym po cenie nominalnej (lub niewiele od niej odbiegającej), a wynagrodzeniem dla obligatariuszy są kupony, tj. określona część wartości nominalnej, którą emitent wypłaca w określonych terminach oraz zwrot nominału w terminie do wykupu. Kupony można traktować analogicznie jak np. odsetki od kredytu. Są one ustalane na stałym poziomie, obowiązującym przez cały okres emisji niezależnie od warunków ekonomicznych, lub uzależniane są od określonej stopy referencyjnej powiększonej o marżę. Najczęściej za stopę referencyjną przyjmuje się oprocentowanie depozytów na rynku międzybankowym, typu WIBOR.
Przedstawione typy obligacji różnią się znacznie, posiadając swoje wady i zalety. Fakt, że obligacje zerokuponowe są rzadziej spotykane, nie oznacza jeszcze, że należy je dyskwalifikować. Znakomicie nadają się one np. do zabezpieczania przyszłych przepływów pieniężnych, ze względu na pewność co do przyszłych przepływów pieniężnych.
Ile to kosztuje?
Obligacje są kwotowane w sposób analogiczny jak inne instrumenty finansowe, tj. podawane są oferty kupna i sprzedaży. Większość obligacji notowana jest w systemie ciągłym, pozostałe zaś w systemie notowań jednolitych. Obligacje różnią się faktem, że oferty kupna/sprzedaży są podawane jako procent wartości nominalnej. Jeśli wartość nominalna obligacji wynosi 1000 zł, a najlepsza oferta sprzedaży wynosi 102, oznacza to że inwestor może ją kupić za 1020 zł. Czy jest to cała kwota, jaką będzie musiał uiścić? Nie do końca. Otóż nabywca musi dodatkowo dopłacić narosłe odsetki, tj. taką część kuponu, jaka wynikła z upływu czasu. Przykładowo, jeśli od ceny nominalnej 1000 zł, wypłaca się kupon 6% czyli 60 zł i zdecydujemy się obligację zakupić w połowie okresu odsetkowego, to będziemy musieli na rzec sprzedającego wnieść dodatkowo 30 zł, czyli połowę kuponu. Gdyby tego wyrównania nie było, to pomiędzy okresami odsetkowymi handlu praktycznie by nie było.
Kurs obligacji jako procent nominału to tzw. cena czysta obligacji, natomiast jej wysokość powiększona o narosłe odsetki to tzw. cena brudna. Trzeba o tym koniecznie pamiętać, nabywając obligację. Na szczęście giełda podaje wysokość narosłych odsetek dla każdego waloru, w związku z czym jesteśmy zwolnieni z samodzielnych obliczeń.
Cena obligacji dostarcza nam jednak dodatkowych informacji. Najważniejszą z nich jest prawdopodobnie rentowność obligacji, czyli stopa zwrotu, jaką może uzyskać inwestor, gdy obligację kupi i przetrzyma do terminu wykupu. Istnieje przy tym założenie, ze kupony będą reinwestowane przez cały termin według tej samej stopy. W gospodarce rynkowej jest to założenie nierealistyczne, mimo tego rentowność pozostaje bardzo ważną informacją dla inwestora. Dlaczego? Przede wszystkim z powodu możliwości porównywania obligacji między sobą. Dzięki temu możemy wybrać optymalną z naszego punktu widzenia inwestycję.
To zagadnienie zachodzi jednak na tematykę matematyki obligacji, na którą nie ma tu miejsca.
Gdzie i czym?
Podstawowym rynkiem, na który powinien skierować swoje kroki inwestor indywidualny, jest rynek Catalyst. Handel papierami dłużnymi odbywa się także na platformie Bondspot, jednak jest to rynek hurtowy i o skali nieprzeznaczonej dla przeciętnego Kowalskiego. Catalyst został uruchomiony we wrześniu 2009 roku i szybko zdobył sobie sporą popularność. Notowanych jest na nim coraz więcej walorów, których typy zostały omówione poniżej.
Najpopularniejsze są obligacje korporacyjne. Przedsiębiorstwa pragnące pozyskać kapitał w Polsce mają trzy główne drogi – kredyt bankowy, emisję akcji lub obligacji. Kredyty dla spółek bez ratingu lub uznanej marki są stosunkowo drogie, oferta publiczna akcji z kolei nie zawsze może się powieść. W związku z tym na rynku Catalyst gości się coraz więcej spółek z bardzo różnych branż. Inwestorów przyciągają walory tego typu, ponieważ oferowany kupon jest relatywnie wysoki, szczególnie na tle innych papierów dłużnych. Często znacznie przewyższa on oprocentowanie depozytów oferowane przez banki. Liczby typu 12% i więcej działają na wyobraźnię. Problem w tym, że za wysokim kuponem idzie także podwyższone ryzyko inwestycyjne. Teoretycznie właściciele obligacji w przypadku upadłości przedsiębiorstwa są pierwszymi w kolejce do zaspokojenia roszczeń, w przeciwieństwie do akcjonariuszy, jednak marna to pociecha. Dlatego ocena ryzyka jest w przypadku obligacji korporacyjnych tak samo ważna jak przy nabywaniu akcji spółki. To truizm, ale swoich pieniędzy należy pilnować. Mimo tego, obligacje tego typu zdecydowanie warte są zainteresowania. Przyzwoita stopa zwrotu w połączeniu z ryzykiem relatywnie niższym niż w przypadku innych instrumentów finansowych czynią dług przedsiębiorstw atrakcyjną inwestycją.
Pewną ciekawostką dla inwestora mogą być obligacje spółdzielcze. Jest to dług emitowany przez banki spółdzielcze, w celu poprawy ich adekwatności kapitałowej. Dla nabywcy najważniejszą informacją jest fakt, że jest to tzw. dług podporządkowany. Oznacza to, że w sytuacji, gdy bank popadnie w trudności finansowe, pozwala mu to odroczyć lub nawet wstrzymać wypłatę kuponu. Dodatkowo w razie upadłości banku, prawa obligatariuszy dla odmiany zaspokajane są na końcu postępowania. W związku z tym ryzyko takiej inwestycji jest odpowiednio wyższe. Niestety, nie idą za tym odpowiednie odsetki. Praktycznie wszystkie papiery dłużne banków spółdzielczych posiadają kupon uzależniony od WIBOR-u 6M powiększonego o 3-4% marży. Na dzień dzisiejszy oznacza to oprocentowanie rzędu 7,5% w skali roku. Wciąż jest to lepiej niż np. w przypadku obligacji skarbowych, jednak inwestor musi sobie odpowiedzieć sam, czy za wspomniane dodatkowe ryzyko oferowane oprocentowanie nie jest zbyt niskie.
Obligacje emitują nie tylko banki czy przedsiębiorstwa, ale także miasta. Są to tzw. obligacje komunalne. Mimo modnego ostatnio tematu zadłużenia samorządów, inwestycję tę można poczytywać za relatywnie mniej ryzykowną niż w obligacje korporacyjne. Z tego też powodu nie można oczekiwać specjalnych profitów z tytułu ich posiadania. Ich oprocentowanie praktycznie nie przekracza poziomu 7% w skali roku. Jednak bardzo dobrze nadają się one do dywersyfikacji portfela, szczególnie że sporo emitentów oferuje kupon oparty o zmienną stopę procentową.
Za najmniej ryzykowny instrument uznaje się obligacje skarbowe. W świetle kryzysu zadłużeniowego brzmi to jak gorzki żart. Jednak nie zanosi się na to, by Polska miała problemy z regulowaniem swoich zobowiązań w najbliższej przyszłości. Dlatego inwestorzy o najwyższej awersji do ryzyka powinni zdecydować się na zakup właśnie tych walorów. Bezpieczeństwo ma jednak taką wadę, że nie pozwala zbyt dobrze zarobić. Wysokość kuponu praktycznie nie przekracza 6%, niezależnie od typu oprocentowania. Z drugiej strony, na rynku notowanych jest bardzo wiele serii, od obligacji zerokuponowych po indeksowane. Różnorodność jest duża, co pozwala inwestorowi na elastyczność w swoich strategiach inwestycyjnych.
Na końcu należy wymienić listy zastawne. Formalnie nie są to obligacje, a przepisy prawne ich dotyczące regulowane są przez Ustawę o listach zastawnych i hipotecznych. Jednak w swojej konstrukcji są one dosyć podobne do obligacji. emitowane są wyłącznie przez banki hipoteczne, a ich zabezpieczeniem są właśnie pożyczki hipoteczne. Tutaj podobnie nie należy spodziewać się rewelacji – oprocentowanie podobnych instrumentów nie przekracza 6% w skali roku. Jednak listy zastawne uznawane są za bardzo bezpieczne i w związku z tym mogą być dobrym uzupełnieniem każdej bezpiecznej strategii inwestycyjnej.
Na dzień dzisiejszy na rynku Catalyst notowanych jest 249 instrumentów, a liczba ta stale rośnie. Dzięki temu możliwe jest konstruowanie portfela instrumentów dłużnych w różnorodny sposób. Warto korzystać z oferowanej przez rynek elastyczności, ponieważ nikt lepiej nie dostosuje inwestycji do naszych potrzeb niż my sami.
Ciemne strony
Po tym krótkim opisie Czytelnik może zadawać sobie pytanie, dlaczego obligacje w Polsce nadal cieszą się niską popularnością? Przecież nie wszyscy na rynku spekulują agresywnie, jest też spora grupa inwestorów, która lubi spać spokojnie. Jakie są podstawowe problemy?
Pierwsza bolączka dotyczy ogółem polskiego rynku kapitałowego, a jest nią płynność. Mimo działających na rynku obligacji animatorów, transakcje przeprowadzane są rzadko, a spread między ofertami kupna i sprzedaży jest mało atrakcyjny. Pomiędzy kolejnymi okresami odsetkowymi handel na części walorów praktycznie zamiera. Jak sobie z tym poradzić? Niestety, pozostaje cierpliwość. Trzeba nastawić się na kupowanie transzami. W dodatku trzeba wziąć także pod uwagę, ze w przypadku gdybyśmy chcieli sprzedać obligacje wcześniej, tj. nie trzymalibyśmy ich do terminu wykupu, otrzymana cena mogłaby być nieoptymalna (choć nie zawsze, o czym dalej).
Wspomniałem o fakcie, że z płynnością jest istotny problem przede wszystkim w okresie pomiędzy płatnościami kuponowymi. Wynika to z niekorzystnych przepisów podatkowych. W momencie, gdy inwestor nabywa obligację, musi sprzedającemu zapłacić także narosłe do tego czasu odsetki. Oznacza to, że w pierwszym okresie po kupnie obligacji choć otrzyma pełny kupon, to netto zarobi różnicę pomiędzy kuponem, a narosłymi odsetkami, które zapłacił sprzedającemu. A od czego będzie musiał zapłacić podatek? Otóż od całego kuponu! Niesprawiedliwe? Tak, ale takie mamy prawodawstwo i polemizować nie ma sensu. Należy zwyczajnie o tym pamiętać i nabywać pożądane papiery tuż po wypłacie odsetek. Wtedy problem będzie marginalny.
Trzeci problem, to … sami inwestorzy. Niestety, na Catalyst rodzimi kupujący lubią przepłacać. Prawdopodobnie wynika to z nieznajomości matematyki papierów dłużnych, jednak zasada pozostaje zawsze jedna – jeśli nie rozumiem instrumentu, to trzymam się od niego z daleka. Zdarzają się transakcje z ujemną rentownością, czyli de facto inwestor dopłaca do interesu. Na rynku długu jest to sztuka. Nie jest to problem tkwiący w obligacjach sensu stricte - rynki akcji czy kontraktów terminowych nie takie historie widziały, a i przecież można na cudzej niewiedzy zarobić. Mimo to serce człowieka boli, gdy widzi taki handel.
Porady
Poniżej zebrałem kilka uniwersalnych punktów, które powinny pomóc w przygodzie inwestora z obligacjami.
1. Wiedz, czym handlujesz – nikt nie odrobi pracy domowej za Ciebie. Zanim nabędziesz obligację, musisz znać wszystkie informacje jej dotyczące – okres do wykupu, rentowność, wypłacany kupon, narosłe odsetki, czy istnieją opcje wcześniejszego wykupu etc. Skoro w sklepie przymierzamy ubrania przed zakupem, sprawdzamy metki, to tym bardziej nie ma powodu, by w tym wypadku czynić inaczej. W ten sposób unikniemy niespodzianek.
2. Monitoruj informacje – jest to szczególnie istotne w przypadku obligacji korporacyjnych. Jeśli np. zauważysz, że spółka, którą kredytujesz zadłuża się w dalszym ciągu ponad stan, powinieneś rozważyć, czy ryzyko nie zaczyna przewyższać potencjalnych profitów. Z kolei, jeśli Twój kupon zależy od stawki referencyjnej, to ją także należy śledzić. Jeśli stopa ta będzie się, zakładamy, obniżała, to prawdopodobnie należy rozejrzeć się za alternatywą. Jedną z bardziej kontrowersyjnych sytuacji było niedostarczenie przez jednego z emitentów tabel odsetkowych, co spowodowało zawieszenie obrotu jego obligacjami. Osoba niezorientowana mogła przewidywać najgorsze. Przykłady można mnożyć, ale zawsze sprowadza się to do tego samego – swoich pieniędzy trzeba pilnować.
3. Naucz się matematyki – należałoby dopisać „chociaż tej najprostszej”, ponieważ nie jest to zadanie łatwe. Ale niezbędne minimum jest wymagane. Inaczej dołączymy do zacnego grona inwestorów, którzy do interesu dokładają. Jeśli pojawiają się wątpliwości, zawsze można zadać pytanie na forum internetowym stockwatch.pl, które współpracuje z GPW w kwestiach edukacyjnych dotyczących rynku Catalyst.
4. Pamiętaj o okresach odsetkowych – jest to bardzo istotna rzecz. Przypomnijmy raz jeszcze, podatek opłacamy od całej wartości kuponu, a nie wartości netto zarobionej. Kupowanie obligacji, która będzie wypłacała odsetki w najbliższym czasie, mija się z celem. Mimo to część inwestorów lubi tak robić. Wyróżnijmy się na plus pod tym względem.
5. Reinwestycja kuponów – to, że otrzymujemy odsetki jest niewątpliwie przyjemne, ale jeszcze przyjemniejszy jest fakt, że także i ta kwota może pracować na nasz zysk. Nie pozwólmy, by otrzymane płatności leżały bezczynnie na rachunki, tylko reinwestujmy je dalej, np. w obligacje o podobnej rentowności. Kapitał musi pracować, pieniądz nie śpi.
Przygarnij obligację
Rynek papierów dłużnych w Polsce z perspektywy inwestora indywidualnego rozwija się powoli. Uruchomienie rynku Catalyst było krokiem milowym i zdecydowanie przyczyniło się do popularyzacji tych instrumentów. Minie jeszcze z pewnością trochę czasu, nim papiery dłużne zostaną w pełni docenione, ale sytuacja cały czas idzie ku lepszemu. Dla osób, które chciałyby odpocząć od regularnych palpitacji serca na rynku akcji, lub tym które powoli pragną oszczędzać na emeryturę przy wykorzystaniu np. IKE, trudno polecić coś lepszego. Pamiętajmy tylko, ze względnie większe bezpieczeństwo obligacji nie upoważnia nas do polityki „kup i zapomnij”.