English info

Due dilligence - biznesowa lupa

Autor: Trinity Capital Business Network

Data: 12 października 2010

Kupno, sprzedaż czy inwestycja w podmioty gospodarcze jest w świecie biznesu na porządku dziennym. Dlatego uczestnicy tych transakcji już dawno zmuszeni byli szukać rozwiązania problemu przysłowiowego kupna kota w worku.

Kryje się ono pod pojęciem due diligence, funkcjonującym w dwóch znaczeniach. Pierwsze to zasada przykładania „należytej staranności” przez strony zawierające umowę czy przeprowadzające transakcję. Drugie określa proces dogłębnej i wszechstronnej analizy przedsiębiorstwa bądź przedmiotu potencjalnej inwestycji z wykorzystaniem jego udostępnionych dokumentów wewnętrznych. Przeprowadzaniem badania due diligence zajmują się przeważnie wyspecjalizowane firmy doradcze, których na polskim rynku działa już kilkanaście. Ich pomoc może okazać się cenna ze względu na zgromadzone doświadczenie. Warto również samemu, będąc stroną transakcji, zapoznać się tą tematyką, uczestnicząc w szkoleniach czy seminariach jej dedykowanym, takich jak konferencja Trinity Capital Business Network. Dodatkową korzyścią jest możliwość nawiązania kontaktu i konsultacji ze specjalistami prowadzącymi prelekcje, którzy posiadają wiedzę i doświadczenie w tym zakresie.

Od zasady do procesu

Badanie spółki w procesie due diligence jest związane z zasadą wywodzącą się z czasów starożytnego Rzymu: caveat emptor – „niech strzeże się kupujący”. Zgodnie z jej wymową to kupujący ponosi w większej części odpowiedzialność za własne zadowolenie z dokonanej transakcji. Jego rolą jest gruntowna analiza przedmiotu, a rolą sprzedającego – rzetelne udzielenie wyczerpujących informacji, które będą mu w niej potrzebne. Stanowi to jednocześnie zabezpieczenie sprzedającego przed ewentualnymi późniejszymi roszczeniami kupującego, o ile oczywiście nie zataił żadnych informacji.

Historia tego pojęcia nawiązuje właśnie do funkcji ochronnej i sięga 1933 roku, kiedy Kongres Stanów Zjednoczonych przyjął ustawę o papierach wartościowych. Znalazły się w niej zapisy konstruujące linię obrony due diligence. Mogła ona posłużyć m.in. twórcom prospektu emisyjnego w przypadku oskarżenia o wprowadzenie w błąd inwestorów przez zatajenie bądź podanie w nim błędnych informacji. Oskarżeni mogli bronić się, z poparciem dowodów, argumentując należytą staranność w przygotowaniu analizy przedsiębiorstwa. Zasada due diligence szybko została zaadaptowana również w okresie wzmożonych fuzji i przejęć lat 80.

Obecnie due diligence znajduje szerokie zastosowanie w różnego typu transakcjach inwestycyjnych. Stanowi standardową procedurę w przypadku fuzji i przejęć przedsiębiorstw na bardziej rozwiniętych rynkach. Jest również coraz szerzej stosowane w procesie inwestycji podejmowanych przez fundusze venture capital i private equity. A ponieważ pozyskiwanie jak najpełniejszych informacji o przedmiocie transakcji jest zasadą uniwersalną i zdroworozsądkową, bywa również używane w odniesieniu do innych niż podmiotowe inwestycje, np. do badania nieruchomości komercyjnych pod sprzedaż i wynajem.

Nie do pary

Celem badania due diligence jest ustalenie stanu prawnego i finansowego podmiotu podlegającego transakcji poprzez zgromadzenie istotnych informacji na jego temat, a następnie ich analiza w celu zidentyfikowania ryzyk w wymienionych płaszczyznach. Procesu due diligence nie należy jednak utożsamiać jedynie ze wspomnianymi aspektami: finansowym, prawnym czy podatkowym. Stanowią one jedynie bazowy zakres przeglądu. Przedsiębiorstwo jest organizmem, którego sukces działania jest uzależniony od dopasowania wielu aspektów, które również wymagają prześwietlenia. Należą do nich m.in. obszary: zasobów ludzkich, operacyjno-zarządcze, technologii, ochrony środowiska czy kulturowe. W ramach każdego z nich można budować długie listy czynników, które mogą trafić pod analizę. Ich wybór zależy od specyfiki badanego podmiotu, charakteru transakcji czy wymagań kupującego.

Czym może grozić niekompletne badanie na etapie przedinwestycyjnym? Przykład można znaleźć w jednej z głośniejszych porażek świata fuzji i przejęć – przypadku Daimler-Benz i Chrysler Corp. z 1998 roku. Mariaż tych spółek przeszedł w 2007 roku w fazę separacji, gdy Daimler sprzedał ze znaczną stratą 80% udziałów w Chryslerze funduszowi private equity, by ostatecznie zakończyć się w 2009 roku zbyciem pozostałych udziałów. Przyczyn tego niepowodzenia podaje się kilka: pogarszające się warunki na rynku motoryzacyjnym, problemy finansowe Chryslera i złamanie ustaleń o partnerstwie przez Daimlera. Jedną z nich, która bardzo zaważyła na stosunkach między firmami, było wystąpienie niezidentyfikowanych przed połączeniem różnic kulturowych między stroną niemiecką, trzymającą się sztywnych zasad i skłonną do formalizacji a amerykańską, cechującą się kreatywnością i elastycznością. Różnice przejawiały się zarówno na poziomie organizacji: w hierarchizacji struktury i procesu decyzyjnego, planowaniu w zarządzaniu, jak i na poziomie zwykłych relacji międzyludzkich – w kwestiach ubioru czy okazywaniu emocji. Stąd historia połączenia DaimlerChrysler funkcjonuje jako dobre studium przypadku dla zagadnienia zarządzania strukturami zróżnicowanymi kulturowo.

Krok po kroku

Ze względu na różnorodność warunków opisujących sytuacje, w których wykorzystuje się due diligence, nie jest możliwe sformułowanie jego szczegółowego algorytmu. Ogólna procedura składa się z kilku kroków. Najczęściej inicjatorem badania jest podmiot kupujący. Do rzadszych przypadków, przynajmniej w Polsce, należy tzw. vendor due diligence, w którym strona sprzedająca zleca przegląd podmiotu potencjalnie będącego przedmiotem sprzedaży. Dzieje się tak w przypadku dużej ilości zainteresowanych inwestycją i krótkiego czasu przeznaczonego na transakcję. Raport końcowy stanowi wówczas wszechstronną analizę sytuacji przedsiębiorstwa i źródło wnioskowania o koniecznych zmianach wzmacniających pozycję przetargową w razie przystąpienia do transakcji, a jego efekty mogą w przyszłości trafić do rąk kupującego. Możliwe jest również wystąpienie sytuacji, w których strony transakcji będą zainteresowane przeprowadzeniem wzajemnego due diligence, np. przy łączeniu się spółek.

W przypadku, gdy przedmiotem due diligence jest podmiot gospodarczy, sprzedający, przygotowując się do procesu badania, powinien mieć na uwadze, że transakcja może nie dojść do skutku. Stąd ważna jest dbałość o zabezpieczenie tajemnic swojego przedsiębiorstwa poprzez zwrócenie uwagi na zakres danych udostępnianych dla kupującego i przygotowanie odpowiednich umów o zachowaniu poufności. Natomiast w interesie kupującego leży jak najlepsze zrozumienie biznesu prowadzonego przez podmiot i analiza jego sytuacji rynkowej, a co za tym idzie, możliwość wyznaczenia ryzyk związanych z jego funkcjonowaniem w wielu płaszczyznach.

Badanie przeprowadza się po wstępnym nakreśleniu zasad transakcji, np. zawarciu umowy przedwstępnej, podpisaniu term sheet czy listu intencyjnego, z uwzględnieniem odpowiednich klauzul poufności, obowiązujących kupującego. Wówczas jeden bądź kilku inwestorów dopuszczonych do due diligence (lub ich doradcy) może zapoznać się z dokumentami podmiotu w określonym miejscu i czasie, w specjalnie przygotowanym, monitorowanym pomieszczeniu, tzw. data room. Dużą popularnością w Stanach Zjednoczonych i rosnącą w Europie Zachodniej cieszy się wersja alternatywna, tzw. virtual data room. „Wirtualny pokój” to usługa dostępu online do dokumentów dla potencjalnych inwestorów lub ich doradców, świadczona przez wyspecjalizowaną firmę. Rozwiązanie to znacznie usprawnia proces, ograniczając jednocześnie jego koszty i czas trwania. Jednocześnie jednak w pewien sposób faworyzuje sprzedającego poprzez możliwość kontroli dostępu, powielania czy edytowania dokumentów. Dodatkowo udostępnia mu monitoring przeglądanych dokumentów, co daje przesłanki do ocenienia stopnia zaangażowania kupującego w transakcję.

Raport przygotowany przez doradców, będący wynikiem due diligence, nie pełni funkcji kompasu wskazującego, jaki kierunek decyzji powinien przyjąć kupujący. Jego zadaniem jest dostarczenie jak najpełniejszej informacji o przedmiocie transakcji. Ostatnie zdanie należy do kupującego i jego biznesowej intuicji.