English info

Stany Zjednoczone Socjalistycznej Ameryki

Autor: Piotr Kuczyński

Data: 7 października 2008

Wrzesień od początku zaczął potwierdzać złą sławę najgorszego miesiąca w roku. Indeksy spadały, w Rosji giełda przeżyła krach z zamknięciem na dwa dni giełdy i wszystko prowadziło do krachu globalnego. A wszystko przez sektor bankowy ze szczególnym uwzględnieniem amerykańskich instytucji finansowych. Padały po kolei największe banki inwestycyjne, a kulminacją był dzień, w którym upadł Lehman Brothers, któremu rząd nie chciał pomóc. Poza tym Bank of America zgodził się kupić Merrill Lynch, sygnalizując, że bez tego przejęcia Merrill Lynch by upadł. Okazało się też, że AIG (największy ubezpieczyciel na świecie) ma problemy z płynnością. Po obniżeniu ratingów spółka miała maksimum 24 godziny na zebrania odpowiednich kapitałów. Twierdzono, że jej aktywa są za małe, żeby stanowić odpowiednie zabezpieczenie pożyczki. Tym razem jednak rząd się złamał i pomógł, bo nie mógł zrobić inaczej. To olbrzymia instytucja mająca przełożenie na miliony normalnych ludzi. Jej upadek mógłby się zakończyć naprawdę tragicznie.

Kluczowe wydarzenia miały miejsce w trzecim tygodniu września. Po przejęciu AIG oczekiwano, że nastroje się poprawią, ale pojawiły się jednak nowe, dosyć zaskakujące ofiary kryzysu. Może nawet nie ofiary, a kandydaci na ofiary. Okazały się nimi być Morgan Stanley i Goldman Sachs, ostatnie dwa duże amerykańskie niezależne banki inwestycyjne. Bykom usiłował pomóc SEC (komisja papierów wartościowych). Wprowadzono przepisy zabraniające „nagiej” krótkiej sprzedaży wszystkich akcji będących w obrocie publicznym. „Naga” krótka sprzedaż to procedura, w której gracz sprzedaje akcje przed ich pożyczeniem.

Działania Fed jednak nie pomogły. Prawdziwe przerażenie graczy wywołało to, że rynkowi nie pomaga ani uratowanie AIG, ani działania SEC. Zaczęto się obawiać, że nic i nikt nie jest w stanie pomóc. Indeksy spadały w przerażającym tempie. Przełom nastąpił 18 września. Wtedy to Fed wpierw wyasygnował 180 mld USD i podjął działanie z innymi bankami centralnymi zmierzające do zwiększenia płynności na rynku międzybankowym. To jednak nie miało wielkiego znaczenia, bo popyt na te pożyczki jest umiarkowany. Działanie banków nie odniosło skutku, co groziło wręcz krachem. Pojawiała się więc następna informacja. Brytyjski Financial Services Authority (nasz KNF) poinformował, że zakazuje wszelkiej krótkiej sprzedaży. Poza tym prokurator generalny Nowego Jorku zapowiedział, że wszczyna śledztwo w sprawie „nielegalnego stosowania krótkiej sprzedaży” akcji Morgan Stanley i Goldman Sachs.

To też pomogło tylko na chwilę, co naprawdę groziło zawałem. Iw tym momencie do gry znowu wszedł rząd USA i organy regulacyjne. Okazało się, że Henry Paulson, sekretarz skarbu USA planuje utworzeniu specjalnego trustu (Resolution Trust Corporation), który ma rozwiązać trwający kryzys. Do tej instytucji przeszłyby złe długi firm sektora finansowego. Byłoby to rozwiązanie podobne do tego, jakie zastosowano w latach 80-tych w czasie kryzysu kas oszczędnościowo-pożyczkowych. Potem dowiedzieliśmy się, że SEC (komisja papierów wartościowych) rozważa zastosowanie kolejnych ograniczeń w krótkiej sprzedaży. Swoim rynkom pomogły też Chiny. Państwowy fundusz inwestycyjny kupował akcje trzech największych chińskich banków. Poza tym opłata od transakcji bankowych została zniesiona.

Wynik tych wszystkich działań rządów i organów regulacyjnych był łatwy do przewidzenie. Indeksy eksplodowały. Nic dziwnego, bo fundusze miały wtedy mnóstwo wolnej gotówki, którą uzyskały likwidując aktywa na całym świecie. Pytanie tylko, co to ma wspólnego z wolnym rynkiem i inwestowaniem, skoro kierunek indeksom giełdowym wytyczają rządy? USA stosują nie tylko klasyczne, keynesowskie rozwiązania, w którym państwo ma olbrzymi udział, ale zachowują się tak jak państwo socjalistyczne. Nawet chińskie rozwiązania nie były tak drastyczne jak amerykańskie. Czy nie są prawdziwe twierdzenia alterglobalistów, uważających, że neoliberalny porządek świata doprowadza do prywatyzacji zysków i uspołecznienie strat? Z pewnością to, co się wydarzyło, pokazuje nagą prawdę: wolna ręka rynku jest ręką nieistniejącą, a państwo musi mocniej regulować rynki finansowe, które pozostawione same sobie wpadają w otchłań chciwości, z której same nie mogą się wydostać.

Ratunek, który zafundowały USA, jest trującym lekiem. Rząd dał sygnał: nie martwcie się, zawsze was uratujemy. A to rodzi bezmyślność i wzmaga chciwość. Kryzys chwilowo (może na kilka miesięcy, może nawet dłużej) został opanowany, ale to nie koniec. Paul Volcker, szef Rezerwy Federalnej w latach 1979 - 87, najbardziej poważany ze wszystkich szefów Fed, powiedział niedawno, że „obecne trwający kryzys jest kulminacją przynajmniej pięciu poważnych kryzysów finansowych w ciągu ostatnich 25 lat. Co pięć lat pojawia się załamanie. To wystarczająco mocne ostrzeżenie, żeby móc stwierdzić, że w coś w podstawach sytemu nie gra”. Rzeczywiście, Paul Volcker ma rację. W 1987 roku indeks DJIA spadł w czasie jednej sesji o 22,6 procent, w 1994 przeżywaliśmy „tequila crisis”, czyli kryzys w Meksyku, w latach 1997/98 wpadliśmy w kryzysy azjatycki i rosyjski, w 2000/2001 roku pękła bańka internetowa i pojawił się kryzys argentyński, a w 2007 rozpoczął się obecny kryzys. Nawet jeśli uda się go jakoś opanować, to trzeba będzie natychmiast postawić pytanie: kiedy i z jakiej przyczyny wybuchnie następny? A następny trudno będzie opanować keynesowskimi metodami.