Data: 2 kwietnia 2009
Marzec rozpoczął się na rynkach amerykańskich fatalnie. Dowiedzieliśmy się, że ubezpieczyciel AIG poniósł kwartalną stratę w wysokości 62 mld USD. To rekord wszech czasów, jeśli chodzi o straty spółek. Firma dostanie od rządu (z funduszy TARP) kolejne 30 mld USD pomocy, bo bez niej nie dałaby sobie rady. To wszystko nie spodobało się rynkom, bo to już kolejna instytucja, której nie wystarczyło pomóc raz, czy nawet dwa, żeby dała sobie radę. Gracze zaczęli się obawiać, że również inne instytucje sektora finansowego stoją już w kolejce
Rynek koncentrował się na wystąpieniach Bena Bernanke, szefa Fed i sekretarza skarbu Timothy Geithnera przed Senacką Komisją Bankową. Bernanke graczy nie pocieszył. Stwierdził, że przewidziana w programie TARP pomoc dla systemu finansowego może okazać się niewystarczająca i może zostać zwiększona. Naciskany przez senatorów powiedział też, że konieczność ratowania AIG zdenerwowała go bardziej niż jakiekolwiek inne wydarzenie podczas tego kryzysu. Szef Fed uważa, że nie można było dopuścić do bankructwa AIG, który działał jak fundusz hedżingowy, bo doprowadziłoby to do zawału całego systemu finansowego
Tym razem wpływ miały też informacje z Europy. Wystąpienie Jean-Claude Trichet, prezesa ECB wystraszyło inwestorów. Bank obniżył prognozy. Teraz twierdzi, że w tym roku PKB dla strefy euro będzie kształtował się w przedziale od -2,2 proc. do -3,2 proc. Taka obniżka prognoz jest niepokojąca i źle wróży gospodarce światowej. Zaszkodziły również giełdom inne czynniki. Szczególnie obawiano się o Citigroup. Cena akcji tej spółki spadła poniżej jednego dolara. Dwa lata temu wartość rynkowa Citi wynosiła 270 mld USD – w pierwszej dekadzie marca około 5 mld USD (potem dwa razy więcej). Niedźwiedziom przysłużyło się oświadczenia General Motors: spółka poinformowała, ze jej audytor ma wątpliwości, czy będzie mogła kontynuować działalność w dotychczasowym kształcie - może ogłosić bankructwo.
Sytuacja zmieniła się diametralnie 10 marca. Na rynkach zapanowała euforia. Zachowanie rynków akcji bazowało w tym dniu tylko i wyłącznie na słowach, które wypowiadali różni, ważni dla rynków ludzie. Przede wszystkim Vikram Pandit, szef Citigroup, napisał w notatce, którą przekazał Reuters i Bloomberg, że w pierwszych dwóch miesiącach tego roku bank miał zyski. Kwartał ma być najlepszy od trzeciego kwartału 2007 roku. Poza tym szef Citi twierdzi, że po przeprowadzeniu wewnętrznego, bardzo dokładnego testu, może stwierdzić, że kapitał banku jest wystarczający do prowadzenia zyskownej działalności
Pomagała też bykom Sheila Bair, szefowa FDIC (gwarant depozytów w USA) twierdząc, że plan skupu „trujących” aktywów banków co prawda zwiększy chwilowo ich straty, ale docelowo bardzo przysłuży się całemu systemowi. Ben Bernanke, szef Fed, też trochę wpłynął swoim wystąpieniem na to, co działo się na rynkach. Chce zmian uregulowań prawnych rynków finansowych, które zmniejszyłyby ryzyko inwestycyjne. Powtórzył też to, co całkiem niedawno powiedział (wzbudziło to wtedy duży niepokój): że recesja skończy się w tym roku … jeśli uda się ustabilizować sektor bankowy. Potem powtarzał to wielokrotnie. To jednak też nie był koniec zalewania rynków dobrymi informacjami. Barney Frank, szef Komisji Izby Reprezentantów ds. Usług Finansowych powiedział, że SEC (komisja papierów wartościowych) niedługo powtórnie wprowadzi zasadę (obowiązującą od 1929 do 2007 roku) zgodnie z którą dokonywać krótkiej sprzedaży będzie można tylko wtedy, jeśli cena akcji w ostatniej transakcji była wyższa niż w poprzedniej („uptick rule”). To zmniejszyłoby wpływ graczy grających na krótko (sprzedających pożyczone akcje).
Po takich informacjach i w warunkach skrajnego wyprzedania technicznego rynki musiały wręcz oszaleć. Indeksy rosły jak na drożdżach. Takie sesje musiała się w końcu wydarzyć i wcale nie jest powiedziane, ze zapowiadają lepsze czasy dla akcji. Jednak, jeśli informacje z Citi znajdą potwierdzenie w innych bankach (podobne informacje podawały HSBC, JP Morgan Chase, Bank of America), to zniknie strach przed nacjonalizacją, a to był potężny czynnik sprzyjający niedźwiedziom. Teoretycznie zostaną problemy producentów aut i recesja, ale na przykład w czwartek General Motors poinformował, że nie będzie jednak potrzebował 2 mld USD pomocy, o którą niedawno prosił. To może być już światełko w tunelu, ale dopiero przełamanie czteromiesięcznej linii trendu spadkowego dawałoby szansę na wzrost do 1000 pkt.