Data: 14 kwietnia 2011
Marzec był na świecie burzliwym miesiącem, zdominowanym przez takie wydarzenia, jak konflikt militarny w Libii, niepokoje społeczne na Bliskim Wschodzie oraz trzęsienie ziemi w Japonii. W kwietniowym wydaniu miesięcznika TREND postanowiliśmy więc – dla równowagi – zerknąć na lokalne podwórko. Przyjrzeliśmy się bowiem rynkowi NewConnect, który przez wielu uważany jest za raj dla spekulantów.
Jednak jak wszystko, także ten rynek ma swoje ciemne strony. Brak płynności cen akcji i duża liczba spółek groszowych – to tylko niektóre z nich. Ponad trzy lata od powstania NewConnect jedną z głównych bolączek akcjonariuszy spółek tam notowanych jest także przejrzystość funkcjonowania przedsiębiorstw. Spółki notowane na NewConnect traktują zasadę „milczenie jest złotem” aż nazbyt poważnie, skąpo informując rynek o swojej bieżącej działalności oraz planach na przyszłość.
Na NewConnect nie brakuje także jaskrawych przykładów handlarzy obietnicami. Klasykami w tej dziedzinie są samochód-widmo Veno Car oraz zajmująca się tworzeniem animacji spółka Virtual Vision, która od ponad trzech lat kusi inwestorów wizją stworzenia polskiego Shreka. Nie sposób zapomnieć oczywiście o ocierających się o science fiction planach ubiegłorocznego debiutanta, spółki Infinity. Zresztą, będący twarzą przedsiębiorstwa oraz jednym z jego udziałowców Piotr Tymochowicz zasłużenie otrzymał za te obietnice bez pokrycia antynagrodę Gospodarcza Malina 2010.
Pomimo wszystkich swoich wad rynek NewConnect pozostaje jednak ciekawą alternatywną dla rynku głównego warszawskiej GPW. Wpisane w jego charakter dość wysokie ryzyko może bowiem przynieść nagrodę w postaci ponadprzeciętnych stóp zwrotu. Czy gra jest warta świeczki? Na to pytanie każdy inwestor powinien sobie odpowiedzieć sam.