Data: 26 stycznia 2011
Dla wielu współczesnych dwudziesto- i trzydziestolatków wyobrażanie sobie własnej emerytury to wyższy poziom abstrakcji. Jednak medialna dyskusja polityków i ekonomistów dotycząca sytuacji w polskim systemie emerytalnym powinna nam uzmysłowić, że tak naprawdę temat dotyczy nas wszystkich.
Wielokrotnie podkreślanym przez ekonomistów problemem dotyczącym rozgrywającej się w mediach wymiany zdań i pomysłów jest to, że tak naprawdę dyskusja ta nie jest skoncentrowana na próbach kontynuacji reformy systemu emerytalnego, lecz na tym, jak ukryć część publicznego długu. Prawdziwe problemy pozostają więc w cieniu politycznych sporów – i ta niepewność, dotycząca kształtu systemu emerytalnego za kilkadziesiąt lat, powinna skłaniać każdego przyszłego emeryta do przypomnienia sobie słowa „dywersyfikacja”.
O tym, że wkładanie wszystkich jajek do jednego koszyka (w postaci ZUS-u) jest wielce ryzykowne, nie trzeba chyba nikogo zbyt długo przekonywać. Zmiany demograficzne na świecie sprawiają, że system emerytalny oparty jedynie o finansowanie bieżących emerytur ze składek osób pracujących jest skazany na porażkę. Obecnie jednak pod znakiem zapytania stoi także przyszły kształt tzw. II filara, gdyż OFE stały się kozłem ofiarnym trwającej obecnie debaty.
Czy więc każdy z nas powinien prywatnie zatroszczyć się o swoją emeryturę? Wprawdzie ekonomiści wykluczają czarny scenariusz głodowych emerytur, jednak oszczędności na jesień życia mogą okazać się potrzebne, gdyż system publiczny prawdopodobnie zapewni nam jedynie minimalne świadczenia.
Oczywiście powstrzymywanie się od bieżącej konsumpcji na rzecz komfortowego życia za czterdzieści lat jest bardzo trudne – zwłaszcza, że wiele zapracowanych i zestresowanych osób jest przekonanych, że w wieku 50 lat dopadnie je zawał lub inna choroba cywilizacyjna... Tymczasem demografowie powtarzają, że dla dzisiejszych dwudziestolatków dożycie osiemdziesiątki nie będzie prawdopodobnie niczym wyjątkowym. Pozostawienie spraw samym sobie może więc okazać się kiepską strategią. „Złota” jesień życia ma swoją cenę –cenę, którą należy zacząć płacić już dziś.
Dorota Sierakowska
Redaktor Naczelny