Data: 17 października 2012
Miały być złote czasy. Stadiony, drogi, autostrady i miliardowe kontrakty. A mamy PGB, Hydrobudowę Polską, Polimex Mostostal i serie wniosków upadłościowych ciągnących gospodarkę w dół. Miało być budowlane eldorado, a mamy, mimo wielkiego placu budowy, planowaną restrukturyzację. Chaos czy może pokryzysowe uzdrowienie – co czeka sektor budowlany?
W ostatnich paru latach branża budowlana miała w perspektywie coraz lepsze wyniki i szanse na prognozowane 7-8% wzrostu, a ze względu na organizację Euro 2012 nawet na dwucyfrowy wzrost. Na rozwój miał wpłynąć napływ funduszy unijnych przeznaczanych na odżywienie słabej polskiej infrastruktury drogowej i kolejowej. Jednak kończące się kontrakty infrastrukturalne, niska rentowność i rosnące zadłużenie od dłuższego czasu tłamszą rodzimą budowlankę. Nie dziwi więc kolejna przecena budowlanych spółek giełdowych. Od początku roku indeks WIG Budownictwo potaniał o ponad 40 procent (patrz: wykres). Walory niektórych spółek zmniejszyły się drastycznie. Lista jest długa. Nie wspominając już o bankructwach mniejszych graczy. Trendu spadkowego nie poprawiają również branżowe prognozy straszące ryzykiem zapaści - a co się z tym wiąże - utratą miejsc pracy. Nieprędko pojawi się jakiś bodziec do odbicia, choć w przeszłości było ich sporo.
EUROlado
Wygrana organizacji EURO 2012 dała branży szerokie spektrum możliwości, które w jakimś stopniu zostało wykorzystane. Wprawdzie stadiony zachwycają nie tylko jako dalekosiężne plany, ale sieci autostrad dalej pozostają jedynie w sferze marzeń. EURO sprowadziło na manowce i przedsiębiorców, i firmy ich finansujące. Problem dotyczy przede wszystkim systemu przetargów.[1] Polska, jako jedyny kraj w Unii Europejskiej, nie stosuje jednolitych ogólnych warunków kontraktowych (FIDIC[2]), przez co większość ryzyk związanych z wykonaniem wygranej w przetargu inwestycji przenoszonych jest na wykonawcę. Wdrożenie systemowych warunków FIDIC miałoby zapewnić jednolity wzorzec kontraktów między publicznym zamawiającym a wykonującym.
Krytyka obecnego systemu koncentruje się na procedurze wyboru oferentów opartym na kryterium najniższej ceny, niestety bez rzetelnej weryfikacji ich wiarygodności, potencjału i zaplecza finansowego. Z kolei wykonawcy zapominają o swojej zdolnościwykonawczej - być może przez rozbuchane przekonanie o swojej potędze. Ostatnimi czasy ogromna presja cenowa, zaciekła konkurencja i złudne nadzieje wiązane z kontraktami rządowymi spowodowały równie ogromne straty.
Nikt nie ufa, nikt nie pożycza
Budowlanka bywa niewdzięczną branżą - trudną i cykliczną.. Presja cenowa skutkuje w niskich marżach, które przy wzroście cen surowców nie wystarczają do przetrwania mizernego okresu. Problemy, z którymi obecnie borykają się budowlane spółki dotyczą, oprócz strat rosnących na realizowanych kontraktach infrastrukturalnych, także wzrostu cen materiałów, np. asfaltu, betonu, stali, kruszywa, czy oleju napędowego.
W obecnej sytuacji przedsiębiorstwa nie mogą pozwolić sobie na wyższe ceny i marże, które mogłyby zniwelować wyższe koszty, co powoduje niską rentowność i zatory płatnicze. Co więcej, większość spółek jest w upadłości układowej i nie może realizować kontraktów, czyli nie uzyskuje przychodów.
Dużo ryzykują też banki udzielające kredytów firmom budowlanym i deweloperskim, które w wyniku ogłoszenia upadłości zmuszone są do zawiązania pokaźnych rezerw. Tak jak musiał to zrobić PBP Bank, po upadku DSS i PBG. Dlatego banki nie chcą ryzykować. Podobnie jak firmy ubezpieczeniowe, które nie garną się do udzielania gwarancji. Nikt nie ufa, nikt nie pożycza – taki grecki scenariusz.
Inne zagrożenie stanowi koniunktura, która pogarsza się przede wszystkim ze względu na zawirowania na rynkach finansowych oraz ich potencjalny wpływ na wielkość popytu i rynek mikroekonomiczny, czyli na przyszłe zamówienia. Szczególnie napływ kolejnych zamówień będzie stanowił nie lada wyzwanie, a wiele kontraktów właśnie się kończy. Teraz liczy się bieżące generowanie gotówki i zmniejszanie zadłużenia. Tylko jak to zrobić…
Akcje w dół
Liczby mówią same za siebie. W porównaniu z poprzednim rokiem spółki sporo straciły na cenie: PBG aż 94,5 proc., jego spółka-córka Hydrobudowa Polska 96,81 proc., Polimex Mostostal 65,33 proc., a Mostostal Warszawa 34,31 proc.[3] A nie tak dawno niektóre z nich błyszczały na parkiecie.
Na przykład szeroko komentowane PBG. Koncern miał stać się gigantem na europejskim rynku, a został kolosem z gigantycznymi długami. Rządowe projekty – budowanie stadionów, gazoportu w Świnoujściu i kopalni – okazały się niskomarżowe i kapitałochłonne, a straty z kontraktów autostradowych na odcinki A1 i A2 ostatecznie wpłynęły na złożenie wniosku o upadłość. Na nic zdały się próby ugodowego „dogadania się” z kontrahentami czy bankami. PBG finansowo wyssała spółki zależne - Hydrobudowa całkowicie straciła płynność i obecnie również jest w stanie upadłości. Sprawa PBG jest o tyle emocjonująca, że koncern od lat sukcesywnie zdobywał rynek w odpowiednich momentach, inwestując w rozwojowe branże (oczyszczalnie, sektor gazowy, infrastrukturę wodną). Kierując się taką strategią, po długich negocjacjach, spółka nabyła firmę Rafako - producenta kotłów i instalacji energetycznych, która to miała otworzyć drzwi do sektora energetycznego. Może i otworzyła, ale PBG przepłaciło za kupno udziałów, co przy pogorszeniu koniunktury doprowadziło do obecnej sytuacji.
Lekarstwo – restrukturyzacja?
Spowolnienie daje się we znaki. Chociaż to jeszcze nie recesja, to sentyment do sektora jest negatywny. Zła sytuacja w sektorze zaskoczyła rynek, tym bardziej, że infrastrukturalne projekty na taką skalę jak ostatnio, są w Polsce nowością. Restrykcyjność zamówień i źle wyliczone ryzyka instytucji bankowych przełożyły się na pogorszenie sytuacji, choć to nie pierwsze załamanie budowlanki. Rynek niedawno walczył z serią bankructw w latach 2001-2003, kiedy to upadł holding PIA Piasecki czy Mostostal Zabrze.
W obliczu zapaści wspomina się o kompleksowej restrukturyzacji sektora, np. objęciu przez państwo emisji obligacji problematycznych spółek – tych mających problemy z płynnością – czyli transfer publicznych środków do firm budowlanych. Tak próbowało zrobić PBG. Niedawno zarząd spółki zwrócił się do Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) o publiczną pomoc finansową na dokończenie inwestycji.
Obroną przed cyklicznością jest elastyczność i sprawne wychodzenie z kłopotów. A rynek lubi sprawdzać wytrwałość swoich uczestników. Skoro wytrwałość to cecha zwycięzców, to zobaczymy, kto wyjdzie z tych kłopotów obronną ręką. Całkowity upadek znaczących firm mógłby tak wpłynąć na rynek, że banki zaprzestałyby finansowania branży budowlanej, chociaż to skrajnie pesymistyczne myślenie. Miejmy jednak nadzieję, że w Polsce będzie komu budować drogi i mosty, a na końcu budowlanych opowieści okaże się, że obecny semikryzys to początek niezbędnych sektorowych zmian prowadzących do budowlanego rozkwitu.
----
1. Informacje znalezione na stronie Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
2. Fédération Internationale Des Ingénieurs-Conseils (ang. International Federation of Consulting Engineers) – warunki kontraktowe, wykorzystywane przy zawieraniu wszelkiego rodzaju kontraktów budowlanych oraz umów o specjalistyczne usługi inżynierów.
3. Porównanie danych statystycznych za okres 13.09.2011-13.09.2012. Źródło: giełda.onet.pl.