Data: 17 marca 2008
24 stycznia tego roku drugi pod względem aktywów francuski bank - Societe Generale - poinformował o gigantycznej stracie (największej w światowej historii tradingu!), jaką poniósł w związku z nieuczciwymi operacjami przeprowadzonymi przez Jeroma Kerviela. Sławny już trader pracował w sekcji Delta One banku zajmującej się transakcjami obarczonymi małym ryzykiem na europejskich giełdach. W piątek 18 stycznia Jerome Kerviel miał otwartą pozycję na niewyobrażalną kwotę 50 mld euro - w tym 18 mld. na niemiecki DAX, 30 mld na indeks Dow Jones EuroStoxx50 i 2 mld na londyński FTSE 100. W poniedziałek 21 stycznia bank zrealizował stratę związaną z tą pozycja wycenioną na 4,9 mld euro. Jak to możliwe, by w tak wielkiej instytucji finansowej nikt nie zauważył jak ogromne pozycje zajmuje pojedynczy pracownik i na jakie ryzyko wystawia bank? Najwidoczniej Societe Generale nie wyniósł zbyt wiele z lekcji, jakiej Nick Leeson udzielił brytyjskiemu bankowi Barings, doprowadzając go do upadku poprzez zawieranie nieautoryzowanych transakcji i granie na indeks Nikkei 225 w 1995 roku.
Przyjrzyjmy się nieco bliżej postaci Jerome’a Kerviela. Kim był i co skłoniło go do ponoszenia ogromnego ryzyka związanego z nielegalnymi transakcjami? Kerviel pochodzi z robotniczej rodziny francuskiej z miasteczka Breton. Edukację zdobywał na uniwersytecie w Nantes, ukończył również roczny biznesowy kurs w szkole w Lyonie, zawierający elementy rozliczania operacji w back-office i połączony ze stażem w banku BNP Paribas w Paryżu. Ocena, jaką udało mu się uzyskać to B - czyli dobrze, jednak nie wybitnie. Pomimo, że szlify zdobywał w BNP, to pierwszą pracę podjął właśnie w Societe Generale. W 2000 roku został zatrudniony w back-office, potocznie zwanym „kopalnią” ze względu na niesamowitą dłubaninę, z którą było związane rozliczanie transakcji. Jednak Jerome Kerviel zawsze marzył o tradingu – o wiele bardziej prestiżowym i zdecydowanie lepiej płatnym zajęciu. Back-office miał być dla niego tylko trampoliną do przyszłej kariery dealera.
W końcu, w 2004 roku Kerviel otrzymał promocję na desk tradingowy o wspaniałej nazwie Delta One, zajmujący się transakcjami nastawionymi na mały zysk związany z fluktuacją indeksów europejskich poprzez zajmowanie obustronnych pozycji. Praca w tej jednostce, mimo że czasem była monotonna, i tak była zdecydowanie lepsza od rozliczania transakcji, jednak wciąż nie pozwalała mu na rozwinięcie skrzydeł. Kerviel wiedział, że pomimo bycia traderem, w Societe Generale był traktowany jako pracownik drugiej kategorii ze względu na swoje rodzinne korzenie i wykształcenie – nie ukończył żadnej z prestiżowych francuskich uczelni i posiadał tylko dyplom magistra. Sam Kerviel tak podsumował swój status w banku: „nie trafiłem do tradingu bezpośrednio, trafiłem tam przez middle-office”. To zdanie pozwala nam uświadomić sobie, jak ważną rolę we Francji odgrywa w zawodowym starcie klasowe pochodzenie. W Stanach Zjednoczonych osoba zaczynająca pracę od najniższego szczebla kariery i pnąca się na szczyt jest traktowana z podziwem i szacunkiem. Mentalność Francuzów jest zupełnie inna. Jeśli nie skończysz szanowanej uczelni bądź nie pochodzisz z dobrej rodziny, szansa na uznanie wśród ludzi jest naprawdę niska. Wiedział to również Kerviel. Daleko mu było do najlepszych dealerów Societe Generale, zajmujących się najbardziej skomplikowanymi instrumentami pochodnymi, nazywanych „the Quants”, którzy kończąc wybitne uczelnie, posiadając doktoraty z matematyki, fizyki czy astronomii, otrzymywali najwyższe pensje i bonusy liczone nawet w milionach euro. Jerome Kerviel wiedział, że aby zyskać szacunek przełożonych musi zrobić coś spektakularnego. „Moją główną motywacją było przede wszystkim zarobienie pieniędzy dla banku” – powiedział na przesłuchaniu Kerviel. Latem 2005 roku Kerviel pierwszy raz zaczął zawierać transakcje obstawiając tylko jeden kierunek i równocześnie wprowadzać do systemu fikcyjne transakcje, by jego przełożeni widzieli, że jego pozycja jest minimalna. Wszystko tak naprawdę szło dobrze aż do 18 stycznia 2008 roku.
18 stycznia w piątek spadki towarzyszyły parkietom w całej Europie. Dzień później Jerome Kerviel został wezwany przez swoich przełożonych do stawienia się w trybie pilnym do centrali banku. Wiedział, że w piątek niestety jego pozycja wygenerowała pokaźną stratę, lecz myślał, że w poniedziałek uda mu się wszystko odrobić. Nie mógł jednak przewidzieć, że w poniedziałek nie będzie już pracownikiem banku, a co gorsza zostanie aresztowany. Wszystko wyszło na jaw z chwilą, gdy została wykryta pojedyncza transakcja z jednym z niemieckich domów brokerskich, która spowodowała stratę dla banku w wysokości 1,5 mld euro. Spotkanie z szefami Societe Generale przedłużyło się do późnych godzin nocnych. Kerviel przyznał się do wszystkiego. Najgorsze jest to, że pracownik zarabiający rocznie około 70 000 euro uprawiał hazard na niewyobrażalną kwotę, do tego pozycja dealera warta 50 mld euro dalej nie była zamknięta. W poniedziałek natomiast „ruletka” znów miała się zakręcić z chwilą otwarcia rynków finansowych w Europie. Władze banku nakazały swoim najlepszym traderom zamknięcie pozycji tak szybko, jak to było możliwe. Jednak w poniedziałek 21 stycznia przez europejskie parkiety przetoczyło się istne tsunami. Indeksy zniżkowały o około 5-7% co spowodowało powiększenie straty do 4,9 mld euro!! W tym samym czasie Stany Zjednoczone obchodziły dzień Martina Luthera Kinga, więc za oceanem giełdy nie pracowały. Następnego dnia Rezerwa Federalna (FED), a dokładnie Komitet Otwartego Rynku (FOMC), podjął nieoczekiwaną decyzję obniżki głównej stopy procentowej o 75 pkt. bazowych do poziomu 3,5%. W oświadczeniu komitetu można było przeczytać: „Komitet podjął takie działania ze względu na perspektywę osłabienia gospodarczego i rosnące ryzyko spadku tempa wzrostu gospodarczego”.
Bezpośrednim czynnikiem był jednak strach przed niewyobrażalną wyprzedażą w Stanach we wtorek 22 stycznia, jaka miałaby miejsce w związku z paniką na rynkach. Możliwe, że jednym z pośrednich czynników tak gwałtownej reakcji FEDu była właśnie informacja o ogromnych problemach banku Societe Generale. Wiadomo, że upadek tak wielkiego banku przyniósłby konsekwencje dla całego systemu bankowego, co mogłoby spowodować, że banki wciąż borykające się z problemem subprime dodatkowo poniosłyby straty ze względu na bankructwo Societe Generale. Wiadomość o kłopotach SG została ogłoszona publicznie dwa dni później, 24 stycznia.
Jerome Kerviel dzięki pracy w back-office dokładnie zapoznał się z metodą rozliczania transakcji. Ta wiedza okazała się jego przekleństwem. Prokurator podczas prowadzenia śledztwa powiedział o Kervielu: „On myślał, że ma naturalny talent, że potrafi wyczuć trendy rynkowe”. Jego obowiązkiem było hedgowanie (zabezpieczanie) każdej pozycji, którą otwierał, jednak już kilka miesięcy po dołączeniu do jednostki Delta One, Kerviel zaczął obstawiać tylko jeden kierunek, wprowadzając do systemu fałszywe transakcje zabezpieczające. Przykładowo, latem 2005 roku tuż po zamachach bombowych w Londynie, przewidywał załamanie się rynków. Trafił. Zysk 500 000 euro! Kerviel był dumny, ale i zaskoczony swoim osiągnięciem. Łatwość ominięcia systemu i pokaźny zysk spowodowały, że postanowił kontynuować nielegalną działalność. Przez następne 18 miesięcy dalej łamał zasady, nie generując jednak wielkich pozycji. W styczniu 2007 roku poniósł sporą stratę, licząc na spadek indeksu DAX. Nie zostało to jednak wykryte ze względu na brak kontroli w tym okresie. Prawnik Societe Generale, Jean Veil, twierdzi natomiast, że bank prowadził rygorystyczne kontrole, jednak wprowadzone fałszywe transakcje maskowały prawdziwą pozycję tradera, co uniemożliwiało wykrycie procederu
Już w lutym 2007 roku indeksy giełdowe zaczęły zachowywać się po myśli Kerviela, co wygenerowało zysk dla dealera w wysokości 28 mln euro. Jednak kwota ta wciąż nie była oszałamiająca. Wiosną 2007 roku trader zaczął interesować się tematem rynku subprime i zauważył, że wielu ekspertów uważało, że problem ten nie będzie miał znacznego wpływu na rynki finansowe. On twierdził inaczej. Początkowo wszystko szło nie po jego myśli. Od marca do sierpnia rynki dalej były w trendzie wzrostowym, co spowodowało stratę 2,2 mld euro przy pozycji wartej 30 mld euro. Jednak już w sierpniu sytuacja się odwróciła i Kerviel nie tylko odrobił całą swoją stratę, ale również zainkasował 500 mln euro zysku – kwotę niewyobrażalną dla tradera z jego jednostki. To właśnie był jego problem – jak powiedzieć przełożonym o takim „sukcesie”. Kerviel postanowił nie informować nikogo o swoich dokonaniach i utrzymywać dalej swoją pozycję, co w grudniu 2007 przełożyło się na zysk w wysokości 1,4 mld euro!! Jednak wciąż obawiając się reakcji przełożonych Kerviel ujawnił tylko 55 mln euro zysku - wystarczająco sporo, by dostać bonus w wysokości około 300 000 euro. Niedługo potem szczęście odwróciło się od Kerviela. Wieczorem w piątek 18 stycznia jego 1,5-miliardowy zysk przekształcił się w 1,5-miliardową stratę. Przebieg następnych kilku dni już znamy…
Wydaje się nieprawdopodobne, by jeden człowiek był w stanie oszukać cały kontroling Societe Generale. Kerviel podczas przesłuchań powiedział, że jego przełożeni musieli wiedzieć, na jakie ryzyko wystawia bank, jednak póki zarabiał pieniądze nikomu to nie przeszkadzało. Strata dla banku wydaje się ogromna, jednak jeśli porównamy ją z pozycjami, jakie otwierał Kerviel, suma ta nie robi już tak wielkiego wrażenia. Wiadomo, że obracając kwotami liczonymi w dziesiątkach miliardów euro, dużo łatwiej jest wygenerować zysk lub stratę w wysokości kilku miliardów euro. Zastanawiający jest fakt, że nikt dokładnie nie przebadał transakcji Kerviela po tym, jak ogłosił kilkudziesięciomilionowy zysk, raczej niespotykany w jego oddziale, na koniec 2007 roku. Drugim czynnikiem, który powinien zainteresować przełożonych był fakt, że Kerviel w 2007 roku wziął tylko 4 dni urlopu. Trader niezainteresowany urlopem to trader, który nie chce, by ktoś podczas jego nieobecności zarządzał jego pozycją.
Jak się później okazało, strata spowodowana przez Jeroma Kerviela była początkiem kłopotów Societe Generale. Kilka dni później bank poinformował o odpisach w wysokości 2,1 mld euro związanych głównie z rynkiem kredytów hipotecznych subprime Na domiar złego sprawą Kerviela zainteresował się również francuski urząd podatkowy w związku z realnym zyskiem banku wynoszącym 1,4 mld euro na koniec roku 2007, który według prawa powinno podlegać opodatkowaniu. Kolejny negatywny aspekt związany z tą sprawą to fakt, że poprzez ogromną stratę banku wielu pracowników może nie dostać wypracowanych w 2007 roku bonusów, co w dalszej kolejności może doprowadzić do masowych odejść najlepszych pracowników do innych banków. A co z samym bankiem? Od maja 2007 roku wartość akcji Societe Generale spadła o 45%. Możliwym scenariuszem jest przejęcie banku. Lista chętnych inwestorów jest długa: BNP Paribas, HSBC, Barclays, Deutsche Bank, Banco Santander i UniCredit. Największe szanse analitycy dają bezpośredniemu konkurentowi, czyli BNP Paribas. Fuzja to inne rozwiązanie, do którego jednak francuskie władze będą starały się nie dopuścić w związku z prawdopodobnymi masowymi zwolnieniami pracowników Societe Generale.
Wydawałoby się niemożliwe, by jeden człowiek mógł doprowadzić do upadku potężną instytucję finansową, a jednak… Pierwszy taki przypadek miał miejsce w 1995 roku gdy Nick Leeson pogrążył bank Barings. Societe Generale prawdopodobnie nie zbankrutuje, ale pewne jest, że dużo czasu będzie musiało minąć, by bank stanął ponownie na nogi.